Dzień 25

Pan Jezus znieważony od bezbożnych, którzy Mu w procesjach obnoszonemu należnego odmawiają hołdu

Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie, od dusz wiernych i miłujących, więźniem miłości nazwany, chce być jak więzień do miejsca przykuty. Wyrzekł się dla miłości naszej, tej tak każdemu żyjącemu stworzeniu miłej wolności. Cyborium święte, to Jego celka więzienna, lubi w niej być odwiedzanym i pocieszanym od miłośników swoich, bo chce im dać sposobność do zasłużenia sobie na to najmilsze słowo, które im kiedyś w uroczystej chwili sądu powie: „Byłem więźniem a nawiedziliście mnie”. Są jednak dnie uroczyste, w których miłość tak Serce Jego rozszerza, iż hostyjka mała pomieścić się nie może w ciasnych murach cyborium i świątyni. Miłośników tak mało, tak mało tych, co by Go wiernie często nawiedzali w więzieniu, a dla Niego rozkoszą jest przebywać z dziećmi ludzkimi, więc do tej rozkoszy rwie się Serce Jego, podaje się w ręce Kapłanów, każe się obnosić po ulicach miast i wiosek, zagląda do zagród i nawiedza tych, co Go nawiedzić zaniedbują, zachodzi drogę tym, którzy o Jego samotnym więzieniu może nawet nigdy nie wspomną, i do wszystkich woła: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy obciążeni i spracowani jesteście, a ja was ochłodzę. I w tym akcie, dziwnej miłości, ileż zniewag od bezbożnych, nie tylko heretyków i niewiernych, ale od samych nawet chrześcijan obojętnych i niegodziwych, odbiera najsłodszy Jezus! Niejeden przejdzie obojętnie i pospiesznie, goniąc za ziemską marnością, niema chwili czasu na to, by się przyłączyć do procesyjnego orszaku. Niejeden nawet kolana nie zegnie, jakby się wstydził publicznego wyznania swej wiary. Ileż takich, którzy celu i ducha tego aktu eucharystycznej miłości nie pojmują, gardzą tymi jawnymi oznakami czci i uwielbienia, w rzekomo wyżsi nad nie, uważają je tyko za stosowne dla gminu, i dla tego z orszaku pobożnych się wyłączają. Są i tacy, którzy z judaszowską chciwością przyganiają świetności i bogactwu naczyń świętych, szat i ozdób kościelnych, nie pomni iż człowiek nie z duszy samej tylko, ale i z ciała złożony, potrzebuje czci zewnętrznej, jako objawu wewnętrznego uczucia i usposobienia. Są nareszcie i tacy, i tych nigdzie nie brak, którzy wychodzącego na spotkanie, i wyciągającego najmiłośniej ręce, Jezusa, bluźnią, wyśmiewają, i przeróżnymi w piekle obmyślanymi sposobami, podczas publicznych procesji znieważają. O duszo wierna! jakże ty nagrodzisz te krzywdy, te zniewagi, te boleści Panu Twojemu? Myśl o nich, współbolej z Jezusem, a w tryumfalnym pochodzie, bądź zawsze pierwszą z orszaku Jego, idź za Barankiem gdziekolwiek się obróci, zbieraj błogosławieństwa, które hojnie wtedy sypie, za tych i dla tych, którzy ich pragnąć nie umieją, zbierać nie chcą, głowy po nie się schylają! O najsłodszy Jezu! Pociągnij mnie za sobą, a pobiegnę za wonnością olejków Twoich! pociągnij wszystkie dzieci! Niech przejście Twoje po miastach i wioskach naszych, nie będzie daremne, niech strzały miłości niewidzialne, bijące z monstrancji, w której się sakramentalnie ukrywasz, trafiają w serca ludzkie, niech się ich działaniu, żadna złość oprzeć nie zdoła! Niech i mnie najniegodniejszemu wolno będzie o Boży Baranku, chodzić za Tobą, i nową nucić Ci piosnkę tu i w wieczności.

Komunia duchowa TU.
Objaśnienia TU i TU.

(Honorat Koźmiński, kapucyn, Karnawał dusz pobożnych, czyli Miesiąc Eucharystyczny, Warszawa 1901)