W Wigilię Najświętszego Serca Jezusa


Gdy byłam dzieckiem (upartym i hardym), dość często sprzeciwiałam się wypełnianiu próśb i poleceń. Wtedy mój ojciec podniesionym głosem doprowadzał mnie do porządku, mówiąc: Hej ! służka, wyjdź spod łóżka!!! Nadąsana z fochami i wielką łaską robiłam co do mnie należało. Och jak nie znosiłam być „służką”.

Gdy weszłam w wiek przesadnego indywidualizmu ogromnie zaczął mi przeszkadzać obraz Serca Jezusa, który wisiał w centralnym miejscu mojego domu. Drażnił mnie (ku rozpaczy mojej mamy) ten przesłodzony, tkliwy Pan Jezus z sercem jak z laurki na Dzień Matki. Nie dla mnie takie cukierki – myślałam. Nie dla mnie taki miękki Jezus – postanowiłam.

Gdy wstępowałam do naszej Wspólnoty to byłam przekonana, że jestem u Posłanniczek Maryi, zwanych czasami „Platerkami”. Nie macie pojęcia jakie było moje zdumienie, gdy w końcu dotarło do mnie, że sensem naszego istnienia jest oddawanie czci Sercu Jezusowemu a ja mam być przede wszystkim Jego służebnicą, oczywiście na wzór Maryi!!!

Niezłe poczucie humoru ma nasz Zbawiciel – prawda? No i ciekawe sposoby na pociąganie do Swego Serca. Już nie przeszkadzają mi owe „słodkości” i dumna jestem, że mogę usłużyć i wynagrodzić.

Wielki to zaszczyt, wielkie szczęście dla ciebie, żeś została powołaną do rozszerzania czci Przenajświętszego Serca Jezusowego i do wynagradzania Mu zniewag. Kochaj więc to Boskie Serce i pobudzaj innych do Jego miłości. Rozważaj Jego miłość tak mocną, tak tkliwą, tak hojną, bezinteresowną i stałą. Staraj się być Mu coraz podobniejszą w pokorze, cichości, cierpliwości, a nade wszystko w miłości bez niej bowiem żadnego wychowawczego wpływu mieć nie podobna. (Dyrektorium 1920 s. 54-55)