Wielkopostna Matka


Wielki Post to mój ulubiony okres liturgiczny. Pieśni, Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale - to wszystko sprawia, że moje serce wreszcie zaczyna drgać.

Drżenie serca to jedna mało i zbyt niebezpiecznie, bo może skończyć się tanią czułostkowością. Jak więc współcierpieć, współodczuwać, współtowarzyszyć?

Nagle dotarło do mnie, że nasza fundatorka, Józefa Chudzyńska to ... Maria od Krzyża. Ona przez całe życie zanurzona była w Wielkim Poście.

Zobaczcie więc w jaki prosty sposób, nasza Matka uczyła miłować Krzyż.

Oblubienica Pańska musi wziąć krzyż i podwyższyć go w sobie. Nie znaczy to, że ma tylko patrzeć na krzyż, całować, uwielbiać, podziwiać... to za mało... Wprawdzie i to czynić może, ale razem z tym krzyżem powinna wziąć Tego, który na nim tak bardzo cierpiał i odczuwać to wszystko, co Ten Ukrzyżowany odczuł. Każda służebnica Boża w tej okoliczności powinna przypominać sobie, że poszła za Panem Jezusem, który powiedział: .

Nie myślcie, że tu mowa o nadzwyczajnych, wielkich krzyżach, które rzadko się spotykają - nie, ale o tych zwyczajnych, codziennych, a nade wszystko trzeba wziąć krzyż pokory. Czyż był kto godniejszy, wyższy, świętszy nad Pana Jezusa? A któż był bardziej poniżony, upokorzony, wyniszczony? A więc, jeśli chcesz być do Niego podobna, musisz być pokorną i uznać, że żadne upokorzenie nie jest dla ciebie za wielkie, każde jest stosowne.

Dalej widzisz, że On ze wszystkiego odarty, ogołocony, poraniony - ty tego nigdy nie doznasz, ale naśladuj Pana twego, przyjmując przynajmniej te małe krzyżyki: to ranne wstanie, to zmęczenie, to zajęcie niemiłe. Masz dużo ku temu sposobności, np. znoszenie jakiejś siostry, napomnienie, nieudana praca, nieudany zamiar, nieusposobienie ciała, choroba, niedocenianie... Może cię spotka opuszczenie, odsunięcie się tych, których kochasz, może i ze strony sióstr spotka cię krzyżyk, np. oczekiwałaś od nich miłości, a niejedna może chłodna, obojętna... Może to będzie krzyż od przełożonych; opuściłaś ojca, matkę, przytulasz się do nich, a może i przez nich będziesz niezrozumianą, może cię zimno przyjmą, nie znajdziesz u nich pociechy, jakiej się spodziewałaś.

Może przyjdzie opuszczenie ze strony Boga: przedtem czułaś Boga w sobie, słyszałaś głos Jego, odbierałaś od Niego oświecenia i to cię krzepiło i pocieszało w smutku; a teraz Pan Jezus chowa się przed tobą, nie czujesz Go przy sobie - oto krzyż oschłości.

Czy te wszystkie krzyżyki znosimy z miłością, czy radujemy się, że możemy coś cierpieć dla Jezusa? Wszak On wypił aż do dna kielich goryczy, nam podaje jedną z niego kropelkę, a my wzdrygamy się, zżymamy, gdy nam ją podaje. Może stękamy?

O, módlmy się o tę łaskę, abyśmy krzyżowi właściwe, zaszczytne dały miejsce w sercach naszych!”
fot. M. Grzegorzek http://www.bieszczady.pl/