Kto wytrwa do końca ten będzie święty

Ciągle mam pokusę, kiedy mi trudno, by myśleć o świętych, że im było łatwo, że mieli lepiej.

Honorat pozbawia mnie złudzeń: świętości się nie dostaje - ją się zdobywa!

[Nowe Miasto n. Pilicą, 1 listopada]


Najmilsze Siostry moje!

Święci wszyscy nie po różach weszli do nieba, nie z wiankami ziemskiej radości na skroniach, nie wśród wybuchów śmiechu i wesela, wszyscy oni krzyżową szli drogą, wszyscy w cierniowej koronie, wszyscy przez wiele utrapień, wszyscy z pracą i utrudzeniem. Szczęśliwi byli oni zapewne, bo ich Bóg łaską swoją nawiedzał, mieli chwile niebieskiej pociechy, zresztą czuli przy sobie ukrzyżowanego Chrystusa, który z nimi razem krzyż dźwigał i miłością serca swego ich zagrzewał, i widzieli przed sobą we mgłach przyszłość, chwałę i szczęście, i radość bez końca. Ale ziemskiego szczęścia nie znali oni, owszem odepchnęli je od siebie, chronili się od niego, uciekali, jeśli ich goniło, drżeli przed nim bardziej niż inni przed krzyżem, i do krzyża jak do portu zbawienia wyciągali ramiona. Krzyżową obrawszy raz drogę, nie chcieli zbaczać z niej nigdy i Bóg też nie szczędził im krzyżów, bo On zna najlepiej cenę cierpienia.

Kiedy nasz Boski Zbawiciel mówił niegdyś uczniom swoim o śmierci strasznej jaka Go czeka, Piotr święty, miłością uniesiony z boleścią w sercu, odpycha myśl tę o cierpieniach Mistrza swego i woła: ,,Panie, nie przyjdzie to na cię”, a Pan mu na to: „Pójdź precz szatanie! bo nie rozumiesz co jest boskiego, ale co jest ludzkiego”.

Kto boskie rzeczy przyjmuje, ten krzyżem nie gardzi, ten na niego nie szemrze, bo wie, że krzyż to nadzieja jedyna, to jedyna droga do nieba, to jedyny środek uświęcenia, to źródło łaski wszelakiej, to sposób osiągnięcia najwyższego stopnia chwały niebieskiej. Szatan ofiary swoje łudzi szczęściem świata, podaje kielich zatrutych rozkoszy. Ale Bóg krzyż podaje, bo w krzyżu niezliczone są skarby i uciechy ducha i szczęście wiekuiste. To też święci przyjmowali go z radością i rozstać się z nim nie chcieli nigdy, i żyli, i umierali z nim i na nim. Cierpienia, walki, pokusy, oschłości, prześladowania, głód, niedostatek, przeciwności wszelkiego rodzaju, to ich chleb powszedni.

Przez piaszczyste pustynie i pod skwarem słońca, przez skały i nieprzystępne urwiska, pośród nieprzyjacielskich zasadzek i niebezpieczeństw niezliczonych, dążyli do Boga, a zawsze wytrwale i wiernie, nie cofając się, nie oglądając się za siebie, nie czyniąc wymówek Bogu, że im pociech ziemskich nie daje, nie żałując, że na tę drogę wstąpili, zawsze spokojni, ufni, mężni, nieustraszeni.

Siostry moje! ci święci, którzy przed nami te cierpieli utrapienia teraz są szczęśliwi. Otarł Bóg im tę łzę wszelką, ukoił ich cierpienia, ozdobił ich koroną chwały i palmą męczeństwa, i okazał im siebie samego twarzą w twarz, a te wszystkie łzy ich i boleści diamentami ozdobiły im szaty ich królewskie, i koroną piękności.

A dlaczego? bo oni wytrwali. Powiedział do nich Pan Jezus: „Otoście wytrwali ze mną we wszystkich utrapieniach moich, a ja wam okazuję królestwo”. Wytrwanie to łaska nad łaskami, to wszystko, to rzecz najważniejsza, bez tego na nic się zdały wszystkie świetne czyny, bez niej próżne są wszystkie wysiłki.

Dwóch rzeczy przede wszystkim potrzeba do wytrwania: wiary silnej i żywej, i czynienia tego, co też wiara czynić nam nakazuje. Pan Jezus sam o tym przestrzega w Piśmie świętym. „Kto słucha słów moich” – oto wiara, „i czyni je” – to życie z wiary.

Pokażę wam komu jest podobne. Podobne jest człowiekowi mądremu, który zbudował dom swój na opoce, spadł deszcz i przyszły rzeki, i wiatry, i uderzyły na on dom, a nie upadł, bo był na opoce ugruntowany.

A każdy co słucha słów moich, a nie czyni, podobny się stał człowiekowi głupiemu, który zbudował dom swój na piasku, i padł deszcz, i przyszły rzeki, i wiały wiatry, i uderzyły na on dom, i upadł, i był upadek jego wielki.

Aby wytrwać trzeba tedy najpierw słuchać słów Bożych i przyjąć je umysłem i sercem, tj. mieć wiarę żywą i wielką. Wiara tylko prawdziwa i gorąca, zdolna świat ten zwyciężyć i do prawdziwej pogardy jego przywrócić, dlatego to mówi Pismo święte, iż sprawiedliwy z wiary żyje. Wiara tylko okazuje marność świata i uciech jego, i znowu wartość cierpień i krzyża i zaparcia siebie, wiara tylko zdolna pobudzić do pragnienia nieba i do ponoszenia ofiar heroicznych, by niebo otrzymać, do oddania się Bogu, do wyrzeczenia się wszystkiego dla Boga.

Ciało pożąda nieustannie przeciw duchowi, świat ciągnie ku sobie ponętami rozkoszy. Szatan nastaje, zwodzi, tłumaczy, biją wichry pokus tysiącznych, uderzają rzeki utrapień, niepowodzeń, jak krople deszczu sypią się przeciwności i krzyżyki, nie czujesz wewnętrznej pociechy, miłość zda, się zgasła, wszystko się chwieje i wali, niebo i ziemia rzekłbyś zginęły przed tobą, i sama nie wiesz, co się dzieje z tobą, tylko widzisz widma straszne przed oczyma i myśli najdziksze, i niechęć, i trwoga.

Wiara tylko w tych walkach zdolna cię wspomóc, wiara jest jakby opoką, która cię ochroni. Jeżeli wiara twa silna, jeżeli trwasz w niej, mocno, wszystko zwyciężysz. Ona cię nauczy, że cierpienia, walki, pokusy, to zwyczajne drogi do nieba, że pociechy, słodycze i wewnętrzne wesele, to łaski Boże, które Bóg w każdej chwili dla próby lub dla dobra naszego odjąć nam może, że ciemność oschłości i inne utrapienia, to królewska droga świętości, bo jak mówią święci: więcej warta uncja utrapienia niż pud pociechy, że wszystkie piekła potęgi nie oddalą cię od Boga, jeżeli ty sama nie chcesz, że Bóg zawsze przy tobie, i w tobie chociaż Go nie czujesz, owszem wtedy może bliżej jest jeszcze. Wiara cię nauczy, że jeślibyś upadła, nawet nie powinnaś rozpaczać, bo Bóg i ze złego wyprowadzić może, a miłosierny jest i do przebaczenia skłonny, że nigdy na duchu upadać nie trzeba, bo On Syna swego dał za ciebie, i do nieba cię stworzył, niczego ci nie poskąpi, i prędzej, czy później, da ci wszystko.

Więc wiary, siostry moje, wiary żywej, wiary wielkiej, żywej, potężnej, a nie zboczycie z drogi. Zostawcie światu jego pociechy, a Bogu dziękować będziecie sercem całym za drogę, na której was postawił, i nadzwyż radować się będziecie z Apostołem w każdym utrapieniu waszym.

Ale dodaje Pan Jezus: „Kto słucha słów moich i czyni je”. Żyć z wiary potrzeba, bo wiara bez uczynków, to jest trup bez ducha. Aby wytrwać trzeba łaski Bożej, trzeba wielkiej łaski, a bez uczynków, bez pełnienia słów boskich tej łaski mieć nie będziemy i sama wiara prędko zagaśnie, a przynajmniej tak się zaćmi, że ciemności rozpędzić nie zdoła i drogi nam nie pokaże.

Trzeba być wierną we wszystkim, trzeba spełniać jak najakuratniej obowiązki swoje, tak małe, jak i wielkie, tak najdrobniejsze, jak najważniejsze. Trzeba modlić się dobrze i dobrze rozmyślać, i rachunki sumienia odbywać wiernie, i praktyki zakonne, trzeba nade wszystko wiernie spełniać rady ewangeliczne, które pełnić uroczyście przyrzekłyście.

Wola Boża dla was, to nie tylko przykazania Jego i Jego Kościoła, to jeszcze Reguła wasza, ustawy wasze, i wola przełożonych, i wszystko, co was pomimo woli waszej spotyka. Tę wolę Bożą pełnić macie, całą usilność obrócić ku temu, by ją jak najlepiej wykonać, liczyć się z tego ciągle, za złudzenie uważać wszystko, co was od tego odwodzić może, chronić się grzechu powszedniego i wszelkiej dobrowolnej niedoskonałości.

Oto! siostry, co należy czynić by spełnić te słowa Boże, a wtedy możecie mieć nadzieję, że łaską swoją na opoce Bóg was ugruntuje. I że, gdy spadną deszcze i rozleją rzeki, i uderzą wichry, wasz dom się nie zachwieje i nie upadnie, owszem wyjdzie zwycięsko z nawałnicy, i ujrzy znowu słońce szczęścia i pokoju.

Miejcie wiarę Bożą i spełniajcie wiernie powinności wasze i bądźcie spokojne, że wytrwacie i nikt wam nie zaszkodzi, bo Bóg będzie z wami i łaską swoją towarzyszyć wam będzie i bronić, i oświecać i ratować.

Siostry! od wytrwania zależy wieczność szczęśliwa, albo nieszczęśliwa, niebo lub piekło, więc od tego wszystko zależy, uważajcie stąd, jak ważna to rada, jak wielka to rzecz, zastosować się do niej.

Mieć wiarę żywą, w duchu wiary sądzić o wszystkim, wiarą się kierować, spełniać to wszystko czego Bóg żąda od nas i z największą starannością. Mając wiarę i łaskę boską, której Bóg udziela hojnie tym, którzy we wszystkim pełnią wolę Jego, nie trudno odeprzeć pokusy niestałości.

Czy to przyjdzie na was tęsknota za światem, jakiś żal za tym, co się opuściło, jakieś pragnienie ziemskiego szczęścia, wspomnienie opuszczonej rodziny, domowego pożycia, a szatan wam to wszystko w jakiejś czarującej i bardziej ponętnej przedstawiać będzie formie, potraficie to odtrącić od siebie.

Nie! – powiecie wtedy – z pola walki cofać się nie godzi, hańba to i nikczemność. Bóg mnie do większych powołał rzeczy; to walka o niebo, o królestwo bez końca, o wieniec nie więdnący, o chwałę bez granic. Niegodna to zamiana, niebo na ziemię zamienić, tron niebieski opuścić dla ziemskiego błota, Boga dla marnej błachostki.

Naprzód! W Imię Boże, w krzyżu nadzieja nasza, walczyć trzeba jak na dobrego żołnierza przystało, a nie marzyć o słodkim bezczynnym pokoju.

Czy codziennie zaciążą wam krzyże, sprzykrzy się ta długa, mozolna, uciążliwa podróż wśród oschłości, pokus, udręczeń, szatan szeptać wam będzie, że to za ciężko, niepodobna, że to nad siły twoje, że cię Bóg opuścił, że próżna twa praca, i wysiłki twoje, wtedy wiarą wsparta, silna łaską Bożą, wzniesiesz oczy ku niebu i powiesz: Ojcze mój, Ty wiesz lepiej ode mnie, co dla mnie potrzebne, Ty wiesz lepiej, co ja znieść mogę, Tyś mocen pocieszyć. Tyś mnie stworzył na to, aby mnie uszczęśliwić na wieki, Tyś mi niebo tak piękne przygotował, Tyś mnie wezwał do służby swojej i sam Ojcowską Opatrznością na tę wprowadził drogę. Wierzę, że mi dasz możność znieść to wszystko, co mnie w drodze spotyka, i że mnie nie opuścisz nigdy!

Tą wiarą mocną wzniesiesz myśl do Maryi, tej słodkiej, twej Matki, która się troszczy o ciebie z macierzyńską miłością i powiesz znowu: nic mi [się] złego nie stanie, bo ja taką w niebie mam Matkę, bo Ona tak wielka, potężna, raczej Ona niebo opuści, niż mnie zginąć pozwoli, bo w Niej ufność całą złożyłam.

Wezwiesz aniołów na pomoc, tych miłych braci twoich, i świętych, co ci współczuć potrafią, bo sami to przebyli wszystko.

A nade wszystko przypomnisz sobie Jezusa na krzyżu, jak cierpi okrutnie, a jednak choć może, nie zstępuje z krzyża. Wołają nań Żydzi: „zstąp z krzyża”, a On chce cierpieć do końca, zdejmują Go z krzyża, lecz On sam nie zstąpi.

Przypomnisz sobie Jezusa w ołtarzu, cierpi niewdzięczność, zapomnienie i wzgardę, a jednak choć może nie opuszcza ziemi, wszak może wstąpić do nieba, i sam spocząć na łonie Ojca, do końca trwa z nami, i bez względu na wszystko co cierpi, trwać będzie aż do skończenia świata.

Czy wreszcie przyszłość przerażające przybierze na się kształty, jakie straszne przedstawiają ci się ofiary, cierpienia i krzyże, których znieść zda ci się nie potrafisz. 62 Wyobraźnia przedstawi ci, że oto zdrowie zniszczysz, że wygód nie będziesz miała żadnych, że opuszczą cię wszyscy, że nie będziesz miała żadnej opieki, że nędza cię czeka, może śmierć głodowa, może los żebraczy, może poniewierka na świecie albo wygnanie, więzienie i czego tam wyobraźnia przedstawiać jeszcze nie potrafi.

Ale i wtedy jeszcze wiarą i łaską Bożą ożywiona spokoju nie stracisz. Powiesz sobie: przyszłość w ręku Boga, On mną rządzi, na niczym mi zbywać nie będzie. Bóg ten sam zawsze, zawsze Ojcem jest moim, i Oblubieńcem najsłodszym. Czyż może mnie opuścić, albo mnie próbować nad siły, wszak On sam powiedział: choćby cię matka opuściła, ja cię nie opuszczę, na ręku swym nosić cię będę i strzec jako źrenicę oka. Wszakże On Syna swego dał za mnie. I na dowód, że mnie znowu kocha jednakowo, co dzień się ofiaruje za mnie i co dzień w Komunii św. mi się oddaje. Spuśćmy się na Niego z całym spokojem, „w pokoju będę spał i odpoczywał”. Wiem, że nie dopuściłeś na mnie tego, czego znieść nie potrafię. A jeśli większe ześle na mnie próby, to mi sił doda, że zniosę to mężnie. Teraz nie żąda ode mnie tej ofiary, więc może mi się to wyda zbyt trudnym. Jeżeli wybije dla mnie chwila wielkich cierpień, o! to pewna jestem, że i Bóg będzie przy mnie i aniołami swymi otoczy i wszystko zniosę w tym, który mnie umacnia.

Ale bywają inne bardziej subtelne pokusy, chcę was tu przestrzec przed nimi. Szatan naprawdę staje się niebezpiecznym, kiedy anioła światłości udając, zachodzi on nieraz z innej jeszcze strony i rozbudza w duszy zwątpienie. Patrz, mówi do duszy, ty tyle cierpisz, wszystko ci trudno, posłuszeństwo ci ciąży, ubóstwo się przykrzy, pokusy cię dręczą, nie dla ciebie to życie, Bóg cię nie powołał do tego, to było tylko złudzenie. Jeżeli chcesz spełnić wolę Bożą, to opuść tę drogę. Znana to pokusa i uważać na nią nie trzeba.

Jesteś na dobrej drodze, idź nią wytrwale, a dojdziesz do celu. Jeżeli miałaś dobrą intencję wstępując do zgromadzenia, jeżeli zdawało ci się, że Bóg chce, abyś szła tą drogą i dla tego weszłaś na nią, to bądź spokojną, wybór był dobry, Bóg by nie dopuścił, byś miała zły wybór uczynić, kiedy szczerze woli Bożej szukałaś. Jeżeli nie miałaś dość czystej intencji, to oczyść ją tylko, ale się nie cofaj, bo to niebezpieczne.

Św. Tomasz [z Akwinu] powiada, że choćby sam szatan anioła światłości udając, zachęcał cię do zakonu i gdybyś później to poznała, to i wtedy jeszcze nie racja, abyś miała drogę doskonałości opuszczać, lecz opierać się, jeżeli cię raz w obranym już stanie, do złego kusić zechce. Zresztą najbardziej wszelką pokusę niestałości odrzucać i raz będąc w zakonie, nie myśleć już o tym, czy źle zrobiłaś tu wstępując, ani czy mam, czy nie mam powołania, lecz pilnie nad sobą pracować, a Bogu i przełożonym zostawić to wszystko, oni najlepiej rozsądzą.

Nieraz dla wyższej doskonałości, [szatan] stara się wmówić, że tu nie postąpisz, a gdzie indziej lepiej, by może było, że tam świętą zostaniesz, a tu się potępisz.

Święci powiadają, że to niebezpieczna pokusa, która już wielu zgubiła. Powiadają, że zawsze prawie jest to złudzenie, że niezmiernie rzadko się zdarza, by zmiana raz obranej drogi na dobre komu wyszła, i że przeto ogólną można postawić zasadę, i tej się trzymać, że najbezpieczniej iść drogą, którą raz obrałaś, i która sama przez się jest dobrą, i nie poddawać się marzeniom, że to lub owo będzie lepiej, ale pamiętając, że Bóg tam dotąd kogo powołał, odpowiednie dlań przygotował łaski. Pracować nad sobą pewną będąc, że się uświęcisz, jeżeli sama zechcesz.

Że zaś postępu nie widzisz, to jeszcze nic nie dowodzi, jeżeli pracujesz nad sobą i obowiązki swoje wiernie spełniać się starasz, to bądź spokojną, niewątpliwie prędzej lub później się uświęcisz.

Jak nie od razu człowiek z dziecięcia staje się dorosłym, tak i w doskonałości powolny nieraz postęp i zauważyć go nie można. Zresztą Bóg może chce cię upokorzyć i nie chce ci tej, lub owej łaski tak prędko udzielić, abyś nie robiła nagłego postępu.

Często wreszcie przychodzi pokusa, że nie wytrwasz, szatan ci szepcze, że oto inni wystąpili, i ty nie wytrwasz, więc lepiej zawczasu się wrócić.

O Siostry moje! brzydka to pokusa, wstrętna i bardzo obrażająca Boga, odrzucajcie ją zaraz od siebie, ani na chwilę nie dając jej ucha. Jak to, ty Boga szukałaś wstępując do zakonu, oddałaś Mu się z miłości i wszystko porzuciłaś dla Niego, a On ma zapomnieć o tobie i nie dbać o ciebie, i wydać na pastwę szatana, i nie wesprzeć cię w pokusie?

Dopuszcza pokusy, ale dla dobra twojego, i wie ile, jak i kiedy dopuścić potrzeba, nie trwóż się nigdy, zaufaj Mu, walcz tylko, ale spokojnie i z wielką ufnością. Choćby życie twe całe w pokusach stokroć cięższych jeszcze niż dzisiaj upłynąć miało, spuść się na Boga, nie upadaj na duchu. Nie posądzaj Boga, że nie wie czego ci potrzeba, albo, że nie dba o ciebie.

Choćbyś upadła, nawet i wtedy ducha nie trać, i wtedy nie myśl, że wszystko stracone, ale się upokórz i z nową gorliwością bierz się do pracy, by iść dalej przed siebie dla Boga. Zwątpienie, zniechęcenie po upadku, gorsze są jeszcze niźli sam upadek, bo są zwątpieniem o Jego bezgranicznym miłosierdziu.

Upokarzać się i żałować potrzeba, ale nigdy na duchu nie upadać, nigdy wątpić, nigdy nie przestać ufać Bogu.

Więc siostry, za przykładem świętych dążmy do nieba, to dziedzictwo nasze, ono do nas należy, cierpliwości tylko. Wiara w sercu i w czynie, ufność w Bogu poparta i miłością zagrzana, doprowadzą nas do Boga.

Życie nasze to podróż po wzburzonych wodach oceanu, pośród ciemności nocy. Wiara to latarnia morska, co nam drogę do portu wiecznej szczęśliwości ukazuje. Wierność w obowiązkach to czółno, które nas od morskich broni bałwanów, tj. od wpływów świata. Miłość to wiatr, co żagle nadyma i do nieba wiedzie. Siostry moje, tam będziemy szczęśliwi.

Módlmy się dziś gorąco do świętych Pańskich, którzy już do portu tego dopłynęli. Prośmy ich, by nam wyjednali wiarę prawdziwą w sercu i czynie, wierne wypełnianie obowiązków, gorliwość nie zniechęcającą się nigdy. Nie opuszczajmy rąk tylko, nie szukajmy ziemskich pociech, ani rozluźnienia, trwajmy w najściślejszej obserwancji i ufajmy w Bogu.


Modlitwa o kanonizację bł. Honorata Koźmińskiego
Wszechmogący wieczny Boże, Ty błogosławionemu Honoratowi, kapłanowi, dałeś łaskę prowadzenia dusz drogami świętości i sprawiłeś, że ubogacił Twój Kościół licznymi rodzinami zakonnymi, pokornie Cię prosimy, spraw, abyśmy za jego przyczyną otrzymali potrzebne nam łaski..., żyli zawsze pełnią naszego powołania chrześcijańskiego i łączyli się z Tobą w doskonałej miłości. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.