Pod
kościołem od kilku miesięcy stała trójka żebraków. Proboszcz
pozwolił im tutaj prosić o datki. Pomyślałam, że jest naiwny, bo
widziałam tych ludzi na pobliskiej stacji metra, gdzie zawsze
pijani, nachalnie wyłudzali od przechodniów pieniądze. Z rezerwą
więc odniosłam się do pomysłu proboszcza. Ale o dziwo – pod
kościołem nigdy nie byli pijani ani agresywni. Ludzie wychodząc ze
Mszy świętej rozmawiali z nimi, jak ze starymi znajomymi, nie
patrzyli na nich pogardliwie. Może się zmienili ? Ośmielona
wrzuciłam swoje parę groszy do kubeczka. Starałam się nie
oceniać, nie osądzać i nie zastanawiać co z tymi pieniędzmi
będzie. Ale nie potrafiłam popatrzeć im w oczy. Wrzuciłam i nie
zaszczyciłam swoim spojrzeniem.
Kilka dni później zobaczyłam jak jedna z tych osób kupiła tani alkohol. Żal i rozczarowanie długo gościły w moim sercu.
O co więc chodzi z tym miłosierdziem? - zapytałam, i do serca przyszła myśl – w czasie każdej spowiedzi Pan daje mi monety Miłosierdzia a ja szybko je trwonię. Potem przychodzę wybrudzona i sponiewierana, a On znowu obdarowuje mnie Miłosierdziem...
I tak oto trójka lokalnych pijaczków stała się dla mnie początkiem Jubileuszowego Roku Miłosierdzia.