Umieściłam siebie zamiast Zacheusza
na drzewie. Umieściłam od razu, bo nie wiem czy miałabym w sobie
tyle pragnienia i determinacji, żeby się na nie wdrapać. A On
niemalże natychmiast mnie tam dojrzał i oznajmił, że chce przyjść
do mnie w gościnę - że spośród całego cisnącego się tłumu
wybrał właśnie mnie.
- Ale ja nic nie mam, żeby Go ugościć
– pomyślałam przerażona – nie zrobiłam zakupów!
Pod zlewem tylko cztery kartofle a mięso w zamrażalniku – zresztą wieprzowina. Może naleśniki? Wiem, to takie studenckie, a ja już stara jestem. To może podam herbatę i czekoladki, które dostałam na Dzień Nauczyciela - te z Krakowskiego Kredensu. Trzymałam je przecież na specjalną okazję!!!!
Pod zlewem tylko cztery kartofle a mięso w zamrażalniku – zresztą wieprzowina. Może naleśniki? Wiem, to takie studenckie, a ja już stara jestem. To może podam herbatę i czekoladki, które dostałam na Dzień Nauczyciela - te z Krakowskiego Kredensu. Trzymałam je przecież na specjalną okazję!!!!
I co ja mam Mu powiedzieć – moje
życie takie płaskie – szkoła – dom – szkoła. O czym tu
opowiadać?
Wszyscy patrzą z zazdrością – a ja
na tym głupim drzewie nie umiem z niego zejść.
NIE UMIEM Z NIEGO ZEJŚĆ
Obudziłam się zlana potem. To tylko
sen. Sen?