Fragmenty pism (myśli) Matki Józefy Chudzyńskiej

       O powołaniu

Jest jeszcze jedno powołanie: a to jest dla dusz wybranych od Boga; powołanie to jest najszczytniejsze, najszlachetniejsze, najwznioślejsze, bo to powołanie nie do spełnienia ścisłego obowiązku, ale do spełnienia rad; nie jest ono dla wszystkich, ale dla niektórych, nawet dla stosunkowo małej liczby.  Spomiędzy wszystkich wiernych Pan Bóg wybiera sobie pewną liczbę dusz, jakby w wyłączny sposób dla siebie (bo wszyscy są dla Boga, ale z tych powołanych Pan Bóg chce mieć najzaufańsze i zupełnie - miłości i chwale Jego - oddane sługi). Z tymi  łączy się węzłem miłości tak, aby jedno z Nim stanowiły, aby Go rozumiały. Im to odkrywa tajniki Serca swego, nazywa je nie sługami, ale przyjaciółmi, a nawet oblubienicami swymi. Nad to powołanie nie ma już nic szczytniejszego. Wielce tu uniża się Pan Jezus, a wielce wywyższa i podnosi dusze wybrane.

Mój Boże, czymże człowiek może zasłużyć sobie na tę wielką łaskę? Nigdy sam zarobić na nią nie może; jest to dar darmo dany. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem (J 15,16). Zdumiewać się tylko wypada, kochać, wielbić, czcić Boga i oddać się Jemu bez ograniczenia.

Składajmy gorące dzięki Jezusowi, że nas powołał do naśladowania Go; raz – jako chrześcijanki, po wtóre – jako żyjące według rad ewangelicznych. Domy i rodziny, żyjące po Bożemu, teraz są rzadkością; dziś wyglądają jak oazy na pustyniach bezwyznaniowych. Dzisiaj na świecie rady ewangeliczne są na ogół wzgardzone. Wielkie szczęście dla tych, które te rady zrozumiały, poszły za nimi i pielęgnują je w sercach swoich. Mają przepisy, których nieraz trudne wypełnienie, ale przy dobrej woli możliwe. W czasach ogólnej niewiary wielce utrudzone są te dusze, które nie idą za ogólnym prądem, trzymają się silnie Boga i tego wszystkiego, czego ich wiara uczy; są to wybrani domownicy Boga, którzy Go rozumieją, bo – jak On sam powiedział – to już nie słudzy, ale przyjaciele Jego. Jeśli cię Bóg wybrał do tego zaszczytnego związku przyjaźni swojej – odpowiadaj godnie powołaniu, rozumiejąc zamiary Jego i pełniąc wiernie to, czego On od ciebie wymaga. 

O konsekracji

P o ś w i ę c o n a  – to znaczy – jeszcze coś więcej nad to, cośmy powiedzieli. Służebnica Boża po ślubach jest jak hostia przy ofierze Mszy świętej. Jak kapłan do konsekracji ma przed sobą tylko zwyczajny opłatek, to po wymówieniu słów konsekracji nic a nic już nie pozostaje z istoty chleba, tylko pod postacią chleba Chrystus utajony, tak i dusza Bogu poświęcona, przed złożeniem ślubów jest osobą zwyczajną, po ślubach zaś już się odbyła jej konsekracja, poświęcenie. Nie powinno nic pozostać z istoty świeckiej, przemieniona być winna w istotę, że tak rzeknę, Bożą; już w niej żyć i działać powinien Chrystus. Postać, rysy twarzy, ubiór tylko pozostały, ale nie ma już tam być osoby własnej, ani własnego sądu, ani własnej woli. Już umarła sobie, żyje Chrystusowi, utajona dla ludzi. Już stała się ofiarą całkowitą, całopalną; nic nie pozostało dla jej miłości własnej, nic dla korzyści materialnych; całopalna ofiara, z której nic nie wolno wziąć na użytek świecki. Ofiarą zapaloną na ołtarzu, aby gorzeć ciągle ogniem miłości, wyniszczenia, zaparcia… i aby spłonąć ogniem najczystszej miłości przy końcu życia swego. Nie wolno jej dokonywać grabieży z tego całopalenia; nie wolno jej zwracać się do interesów i spraw światowych; nie wolno sercem lgnąć do stworzenia. Źle się dzieje z tą duszą Bogu poświęconą, która zapomina o tym świętym przeistoczeniu, jakie się w niej dopełniło po złożeniu ślubów i nie żyje życiem Chrystusa ku chwale Bożej i zbawieniu dusz.

O modlitwie

Postawił nas Bóg w trudnych warunkach, stworzył nas istoty słabe – a dopuścił,  że mamy silnych nieprzyjaciół.  I cóż to znaczy ?... Oto, że mamy trzymać się modlitwy; w Nim, a nie w sobie ufność pokładać. Jakoby mówił do każdego człowieka: „Jesteś słabą istotą, a Jam potężny; zginiesz jeśli Mnie na pomoc wzywać nie będziesz.” Mamy silne namiętności, złe skłonności, nacierają na nas pokusy – od ciała, świata i potęg piekielnych; przerażenie słusznie nas ogarnia, bo na przeciwstawienie temu wszystkiemu jesteśmy słabi, niedołężni, otoczeni niebezpieczeństwem, jednak musimy zwyciężyć… Bóg nie byłby sprawiedliwym, gdyby nas w tak trudnych okolicznościach postawił a nie dał pomocy, a więc mamy się jej od Niego spodziewać, ale pod warunkiem, że będziemy się modlić, prosić Go o tę pomoc, a więc za pomocą modlitwy. W utrapieniu wszelkim, gdy nam grozi niebezpieczeństwo, gdy jesteśmy bezsilni, a znikąd pomocy nie mamy – wtedy najkorzystniejsza to chwila dla nas, bo konieczność zmusza do wzywania pomocy Bożej i uciekania się do Boga. Gdybyśmy modlitwy zaniedbali – zginęlibyśmy. Ale jeśli się modlimy, to nie ma łaski, której byśmy nie wyprosili, ważne tylko, abyśmy modlili się z wiarą, ufnością, miłością, pokorą i wytrwałością – bo te są niezbędne warunki dobrej, skutecznej modlitwy. Taką modlitwą nawet cud można by wyprosić, nie dlatego, żebyśmy byli święci i na cud zasłużyli, ale mocą silnej wiary w słowa Chrystusa Pana. Gdy pokusa naciera, to módlmy się; a jeśliby nam trudno przychodziło, to powtarzajmy wciąż: „Panie, przybądź ku ratunkowi mojemu” – albo choćby od rana do wieczora: „Ojcze nasz, Boże, zmiłuj się, ratuj.” Wtedy dobrze się z nami dzieje, ale gdy modlitwę zaniechamy, o – wtedy biada. Modlitwą jako wałem zasłonisz się i nikt nie może ci zaszkodzić.

O zjednoczeniu z Bogiem

Już mówiłyśmy o życiu wewnętrznym; ponad to wszystko cośmy o nim rozważały, jest ono złączeniem, zjednoczeniem się z Bogiem; bez miłości nie może być tego zjednoczenia. Zjednoczenie – to coś, co stanowi jedno. Miłość więc jednoczy, brak miłości – różni. Otóż jeżeli kochamy Boga – kochamy to, co Bóg kocha, odczuwamy to, co Bogu przeciwne. Źle rozumie miłość Bożą ta dusza, która w miłości szuka samego rozczulenia, słodyczy; pragnie więc zadowolenia własnej miłości, a nie Bożej. Wszyscy by chcieli mieć miłość uczuciową, tj. w uczuciu, nie tylko dusze Bogu poświęcone, ale i świeccy ludzie. Chętnie by oni porzucili swoje stroje, bale, widowiska, przysmaki, gdyby w zamian za to dostali rozkosze i pociechy duchowe, stokroć milsze nad tamte zewnętrzne ich przyjemności. Nie utrzymuję wcale, żeby należało odrzucać te pociechy ducha, jakoby miały być złe, nie… O ile ich Bóg udziela, dziękować Mu za to należy, że słodyczami słabość naszą podtrzymuje. Mówię tylko, że nie na tych uczuciach prawdziwa miłość polega. Miłość prawdziwa zasadza się na wierności w służbie Bożej. Kto by, na przykład, dopóty był wierny Bogu, czy to w powołaniu, czy w pełnieniu cnót, dopóki jest pod wpływem tych uczuć błogich, a gdy nadejdzie oschłość, pokusa – chwieje się, wątpi, niecierpliwi i nawet gotów by opuścić służbę Bożą, ten kocha nie Boga, tylko te upodobane pociechy i słodycze. Te  upojenia  radości  nie    udziałem  tej  ziemi, w niebie dopiero, jako nagroda, dostaną się one tym, którzy tu byli wytrwali w miłości ofiarnej. Miłość Boża gruntuje się na spełnianiu woli Bożej, na zaparciu, przezwyciężając się w każdej chwili, gdy się natura nasza opiera tej woli najmędrszej.

O wierności Konstytucjom

Ustawy są tym, czym arterie, czym żyły w ciele. Czy masz w twym ciele choćby najmniejszą, najcieńszą żyłkę niepotrzebną, którą by bez szkody dla zdrowia tegoż ciała można było wypruć? Tak samo jak krew przez żyły rozchodzi się po całym ciele, tak przez każdą Ustawę spływa na nas łaska Boża. Poprzecinaj żyły, czy będziesz mogła żyć?... Toż samo: pozrywaj Ustawy, czy możesz żyć w stanie łaski?

Służąc Bogu należymy do jednej rodziny, której zasługi są wspólne. Jeżeli nie spełniasz Ustaw, jesteś tej rodziny członkiem martwym; nie bierzesz, nie użytkujesz tych zasług dla siebie, bo przecinasz ten związek, jaki spaja tę rodzinę przez Ustawy. Nasza rodzina jest rodziną św. Franciszka z Asyżu; pełniąc jego trzecią Regułę korzystamy z licznych zasług tej wielkiej i świętej Rodziny. Zastanawiaj się siostro droga nad tym przedmiotem; powtarzaj w swej pamięci, że Ustawy są to środki, sposoby do udoskonalenia się, a udoskonalenie się, jak wiesz, jest ścisłym obowiązkiem dusz żyjących pod prawem rad ewangelicznych. W ćwiczeniach rekolekcji miesięcznych, gdy robicie rachunek sumienia, nie zabawiajcie się myślami górnolotnymi, oderwanymi, ale po prostu zastanawiajcie się w czym najczęściej przełamujecie Ustawy?... Za co was najczęściej strofują… Napominają?... W czym gorszycie inne siostry? Pomyśl, Siostrzyczko droga, czy aby według zasad zakonnych i reguł masz uregulowane sumienie? Proś  Boga  o to światło,  bo i sumienie  może  być  zaślepione; sądź o sobie według tego co Ustawy uczą, o co się Przełożeni dopominają. Z Ustaw najstaranniej się rachować trzeba.

Spełnianie Ustaw jest jedynym środkiem zaradczym na nasze słabości, jest lekarstwem duszy. Spełnianie Ustaw, to drabina prowadząca nas do doskonałości. Gdy przestąpiłaś jeden punkt Ustawy, złamałaś jeden szczebel tej drabiny, po której miałaś wejść wyżej; przełamałaś drugi punkt – złamałaś drugi szczebelek…, i trzeci…, i czwarty. Oto już jesteś oddalona od następnego szczebla – on wysoko, ty zostałaś przy ziemi… Już nie sięgniesz, choćbyś zrobiła wysiłek i podskoczyła, nie uchwycisz go, nie dostaniesz się na następny szczebel, aż dopóki nie naprawisz złamanych, dopełnisz zaniedbanych obowiązków, nie naprawisz danego zgorszenia. Niemałą jest rzeczą przestępowanie nawet małych przepisów, bo w samej rzeczy małych nie ma. Panu Bogu podoba się wierność w małych rzeczach, a czyż podobanie się Bogu małą jest rzeczą?