O powołaniu
Jest jeszcze jedno
powołanie: a to jest dla dusz wybranych od Boga; powołanie to jest
najszczytniejsze, najszlachetniejsze, najwznioślejsze, bo to powołanie nie do
spełnienia ścisłego obowiązku, ale do spełnienia rad; nie jest ono dla
wszystkich, ale dla niektórych, nawet dla stosunkowo małej liczby. Spomiędzy wszystkich wiernych Pan Bóg wybiera
sobie pewną liczbę dusz, jakby w wyłączny sposób dla siebie (bo wszyscy są dla
Boga, ale z tych powołanych Pan Bóg chce mieć najzaufańsze i zupełnie - miłości
i chwale Jego - oddane sługi). Z tymi
łączy się węzłem miłości tak, aby jedno z Nim stanowiły, aby Go
rozumiały. Im to odkrywa tajniki Serca swego, nazywa je nie sługami, ale
przyjaciółmi, a nawet oblubienicami swymi. Nad to powołanie nie ma już nic
szczytniejszego. Wielce tu uniża się Pan Jezus, a wielce wywyższa i podnosi
dusze wybrane.
Mój
Boże, czymże człowiek może zasłużyć sobie na tę wielką łaskę? Nigdy sam zarobić
na nią nie może; jest to dar darmo dany. Nie
wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem (J 15,16). Zdumiewać się tylko
wypada, kochać, wielbić, czcić Boga i oddać się Jemu bez ograniczenia.
Składajmy
gorące dzięki Jezusowi, że nas powołał do naśladowania Go; raz – jako
chrześcijanki, po wtóre – jako żyjące według rad ewangelicznych. Domy i
rodziny, żyjące po Bożemu, teraz są rzadkością; dziś wyglądają jak oazy na
pustyniach bezwyznaniowych. Dzisiaj na świecie rady ewangeliczne są na ogół
wzgardzone. Wielkie szczęście dla tych, które te rady zrozumiały, poszły za
nimi i pielęgnują je w sercach swoich. Mają przepisy, których nieraz trudne
wypełnienie, ale przy dobrej woli możliwe. W czasach ogólnej niewiary wielce
utrudzone są te dusze, które nie idą za ogólnym prądem, trzymają się silnie
Boga i tego wszystkiego, czego ich wiara uczy; są to wybrani domownicy Boga,
którzy Go rozumieją, bo – jak On sam powiedział – to już nie słudzy, ale
przyjaciele Jego. Jeśli cię Bóg wybrał do tego zaszczytnego związku przyjaźni
swojej – odpowiadaj godnie powołaniu, rozumiejąc zamiary Jego i pełniąc wiernie
to, czego On od ciebie wymaga.
O konsekracji
P o ś
w i ę c o n a – to znaczy – jeszcze coś
więcej nad to, cośmy powiedzieli. Służebnica Boża po ślubach jest jak hostia
przy ofierze Mszy świętej. Jak kapłan do konsekracji ma przed sobą tylko
zwyczajny opłatek, to po wymówieniu słów konsekracji nic a nic już nie
pozostaje z istoty chleba, tylko pod postacią chleba Chrystus utajony, tak i
dusza Bogu poświęcona, przed złożeniem ślubów jest osobą zwyczajną, po ślubach
zaś już się odbyła jej konsekracja, poświęcenie. Nie powinno nic pozostać z
istoty świeckiej, przemieniona być winna w istotę, że tak rzeknę, Bożą; już w
niej żyć i działać powinien Chrystus. Postać, rysy twarzy, ubiór tylko
pozostały, ale nie ma już tam być osoby własnej, ani własnego sądu, ani własnej
woli. Już umarła sobie, żyje Chrystusowi, utajona dla ludzi. Już stała się
ofiarą całkowitą, całopalną; nic nie pozostało dla jej miłości własnej, nic dla
korzyści materialnych; całopalna ofiara, z której nic nie wolno wziąć na użytek
świecki. Ofiarą zapaloną na ołtarzu, aby gorzeć ciągle ogniem miłości,
wyniszczenia, zaparcia… i aby spłonąć ogniem najczystszej miłości przy końcu
życia swego. Nie wolno jej dokonywać grabieży z tego całopalenia; nie wolno jej
zwracać się do interesów i spraw światowych; nie wolno sercem lgnąć do
stworzenia. Źle się dzieje z tą duszą Bogu poświęconą, która zapomina o tym
świętym przeistoczeniu, jakie się w niej dopełniło po złożeniu ślubów i nie
żyje życiem Chrystusa ku chwale Bożej i zbawieniu dusz.
O modlitwie
Postawił nas Bóg w trudnych warunkach, stworzył nas
istoty słabe – a dopuścił, że mamy
silnych nieprzyjaciół. I cóż to znaczy
?... Oto, że mamy trzymać się modlitwy; w
Nim, a nie w sobie ufność pokładać. Jakoby mówił do każdego człowieka: „Jesteś
słabą istotą, a Jam potężny; zginiesz jeśli Mnie na pomoc wzywać nie będziesz.”
Mamy silne namiętności, złe skłonności, nacierają na nas pokusy – od ciała,
świata i potęg piekielnych; przerażenie słusznie nas ogarnia, bo na
przeciwstawienie temu wszystkiemu jesteśmy słabi, niedołężni, otoczeni
niebezpieczeństwem, jednak musimy zwyciężyć… Bóg nie byłby sprawiedliwym, gdyby
nas w tak trudnych okolicznościach postawił a nie dał pomocy, a więc mamy się
jej od Niego spodziewać, ale pod warunkiem, że będziemy się modlić, prosić Go o
tę pomoc, a więc za pomocą modlitwy. W utrapieniu wszelkim, gdy nam grozi
niebezpieczeństwo, gdy jesteśmy bezsilni, a znikąd pomocy nie mamy – wtedy
najkorzystniejsza to chwila dla nas, bo konieczność zmusza do wzywania pomocy
Bożej i uciekania się do Boga. Gdybyśmy modlitwy zaniedbali – zginęlibyśmy. Ale
jeśli się modlimy, to nie ma łaski, której byśmy nie wyprosili, ważne tylko,
abyśmy modlili się z wiarą, ufnością, miłością, pokorą i wytrwałością – bo te
są niezbędne warunki dobrej, skutecznej modlitwy. Taką modlitwą nawet cud można
by wyprosić, nie dlatego, żebyśmy byli święci i na cud zasłużyli, ale mocą
silnej wiary w słowa Chrystusa Pana. Gdy pokusa naciera, to módlmy się; a
jeśliby nam trudno przychodziło, to powtarzajmy wciąż: „Panie, przybądź ku
ratunkowi mojemu” – albo choćby od rana do wieczora: „Ojcze nasz, Boże, zmiłuj
się, ratuj.” Wtedy dobrze się z nami dzieje, ale gdy modlitwę zaniechamy, o –
wtedy biada. Modlitwą jako wałem zasłonisz się i nikt nie może ci zaszkodzić.
O zjednoczeniu z Bogiem
Już mówiłyśmy o życiu wewnętrznym; ponad to wszystko
cośmy o nim rozważały, jest ono złączeniem, zjednoczeniem się z Bogiem; bez
miłości nie może być tego zjednoczenia. Zjednoczenie – to coś, co stanowi
jedno. Miłość więc jednoczy, brak miłości – różni. Otóż jeżeli kochamy Boga –
kochamy to, co Bóg kocha, odczuwamy to, co Bogu przeciwne. Źle rozumie miłość
Bożą ta dusza, która w miłości szuka samego rozczulenia, słodyczy; pragnie więc
zadowolenia własnej miłości, a nie Bożej. Wszyscy by chcieli mieć miłość
uczuciową, tj. w uczuciu, nie tylko dusze Bogu poświęcone, ale i świeccy
ludzie. Chętnie by oni porzucili swoje stroje, bale, widowiska, przysmaki,
gdyby w zamian za to dostali rozkosze i pociechy duchowe, stokroć milsze nad
tamte zewnętrzne ich przyjemności. Nie utrzymuję wcale, żeby należało odrzucać
te pociechy ducha, jakoby miały być złe, nie… O ile ich Bóg udziela, dziękować
Mu za to należy, że słodyczami słabość naszą podtrzymuje. Mówię tylko, że nie
na tych uczuciach prawdziwa miłość polega. Miłość prawdziwa zasadza się na
wierności w służbie Bożej. Kto by, na przykład, dopóty był wierny Bogu, czy to
w powołaniu, czy w pełnieniu cnót, dopóki jest pod wpływem tych uczuć błogich,
a gdy nadejdzie oschłość, pokusa – chwieje się, wątpi, niecierpliwi i nawet
gotów by opuścić służbę Bożą, ten kocha nie Boga, tylko te upodobane pociechy i
słodycze. Te upojenia radości
nie są udziałem
tej ziemi, w niebie dopiero, jako
nagroda, dostaną się one tym, którzy tu byli wytrwali w miłości ofiarnej.
Miłość Boża gruntuje się na spełnianiu woli Bożej, na zaparciu, przezwyciężając
się w każdej chwili, gdy się natura nasza opiera tej woli najmędrszej.
O wierności Konstytucjom
Ustawy są tym, czym
arterie, czym żyły w ciele. Czy masz w twym ciele choćby najmniejszą,
najcieńszą żyłkę niepotrzebną, którą by bez szkody dla zdrowia tegoż ciała
można było wypruć? Tak samo jak krew przez żyły rozchodzi się po całym ciele,
tak przez każdą Ustawę spływa na nas łaska Boża. Poprzecinaj żyły, czy będziesz
mogła żyć?... Toż samo: pozrywaj Ustawy, czy możesz żyć w stanie łaski?
Służąc
Bogu należymy do jednej rodziny, której zasługi są wspólne. Jeżeli nie
spełniasz Ustaw, jesteś tej rodziny członkiem martwym; nie bierzesz, nie
użytkujesz tych zasług dla siebie, bo przecinasz ten związek, jaki spaja tę
rodzinę przez Ustawy. Nasza rodzina jest rodziną św. Franciszka z Asyżu;
pełniąc jego trzecią Regułę korzystamy z licznych zasług tej wielkiej i świętej
Rodziny. Zastanawiaj się siostro droga nad tym przedmiotem; powtarzaj w swej
pamięci, że Ustawy są to środki, sposoby do udoskonalenia się, a udoskonalenie
się, jak wiesz, jest ścisłym obowiązkiem dusz żyjących pod prawem rad
ewangelicznych. W ćwiczeniach rekolekcji miesięcznych, gdy robicie rachunek
sumienia, nie zabawiajcie się myślami górnolotnymi, oderwanymi, ale po prostu
zastanawiajcie się w czym najczęściej przełamujecie Ustawy?... Za co was
najczęściej strofują… Napominają?... W czym gorszycie inne siostry? Pomyśl,
Siostrzyczko droga, czy aby według zasad zakonnych i reguł masz uregulowane
sumienie? Proś Boga o to światło,
bo i sumienie może być
zaślepione; sądź o sobie według tego co Ustawy uczą, o co się Przełożeni
dopominają. Z Ustaw najstaranniej się rachować trzeba.
Spełnianie
Ustaw jest jedynym środkiem zaradczym na nasze słabości, jest lekarstwem duszy.
Spełnianie Ustaw, to drabina prowadząca nas do doskonałości. Gdy przestąpiłaś
jeden punkt Ustawy, złamałaś jeden szczebel tej drabiny, po której miałaś wejść
wyżej; przełamałaś drugi punkt – złamałaś drugi szczebelek…, i trzeci…, i
czwarty. Oto już jesteś oddalona od następnego szczebla – on wysoko, ty
zostałaś przy ziemi… Już nie sięgniesz, choćbyś zrobiła wysiłek i podskoczyła,
nie uchwycisz go, nie dostaniesz się na następny szczebel, aż dopóki nie naprawisz
złamanych, dopełnisz zaniedbanych obowiązków, nie naprawisz danego zgorszenia.
Niemałą jest rzeczą przestępowanie nawet małych przepisów, bo w samej rzeczy
małych nie ma. Panu Bogu podoba się wierność w małych rzeczach, a czyż
podobanie się Bogu małą jest rzeczą?