Dzień 24

Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie znieważony od chorych wiatykiem Najświętszym gardzących

Pan Jezus podczas ziemskiego życia Swojego, ze wszystkich uczynków miłosierdzia, których nam Boski wzór, mianowicie w swym życiu apostolskim zostawił, najwyżej zda się podniósł uczynek miłosierdzia względem chorych. Nawiedzał, leczył, a uzdrawiając ciało, zarazem grzechy odpuszczał i dusze uzdrawiał, to bowiem było głównym celem posłannictwa Jego i Jego cudów. I teraz Pan Jezus w Sakramencie najświętszym, niemniej jest miłosierny dla chorych. On nieruchomy i jakoby martwy w cyborium, żąda i nakazuje Kapłanom swoim, aby go nosili do chorych, i najuboższe ich nawiedza izdebki, i tam, gdzie już wszelka ludzka ustaje pomoc, On jest jedynym lekarzem, lekarstwem i prawdziwym chorych pocieszeniem i uzdrowieniem. Wiedzą i doznały tego nieraz osoby pobożne, które opuszczone od lekarzy, zawezwały w Komunii tego Boskiego lekarza, i od Niego siłą nadprzyrodzoną z objęć śmierci wyrwane i do życia przywrócone były. A ci, którym czas życia i pokuty już z miłosierdzia Boskiego się kończy, jakąż ulgę, pomoc, wzmocnienie pociechę, czerpią z Serca Jezusa, nie opuszczającego ich do ostatka, wtenczas, gdy wszyscy opuścić muszą, i żadnej dać pomocy nie są zdolni! Pan Jezus, który wszystkim był dla duszy wiernej na ziemi, jej ojciec, brat, oblubieniec, lekarz, jej chleb codzienny, jej pociecha i pocieszyciel na drogę do wieczności, chce być jej wiatykiem, o cudzie miłości! Jemu żadna postać nie wstrętna, i nie obca, byle się mógł bliżej i ściślej, miłośniej zjednoczyć z duszą ukochaną, której po za grobem staje się skarbem w wieczności. I któżby zdołał uwierzyć, a któż naocznym nieraz nie był świadkiem, że są pomiędzy dziećmi ludzkimi, tak nieszczęsne, tak zimne, tak nieczułe serca, które w tej chwili ostatniej, bijatyk najświętszy odpychają, u nędznego świata do końca, żebrzą złudnej i serca ludzkiego niegodnej pociechy, a źródłem miłości i wszelkiej prawdziwej pociechy gardzą, i w takim stanie, dobrowolnie, na wieki się gubią. O jakaż to boleść dla eucharystycznego Serca! to prawdziwa męka, potępienie w najmiłośniejszym Sercu Zbawiciela ponowiona tylekroć, ile dusz tak nędznych i zaślepionych ginie! Ty więc duszo wierna, przejmij się do głębi serca tą boleścią Oblubieńca Twego, pocieszaj Go, wynagradzaj Mu ile zdołasz, te już niczym nie powetowane straty, oszczędzaj mu nowych podobnych boleści! Wylewaj się na usługę chorym, a karmiąc, nawiedzając, ciesząc ich i lecząc, dusze ich na pierwszym miej względzie, sprowadzaj im Boskiego lekarza i pocieszyciela, pilnuj aby bez wiatyku Najświętszego nie schodziły z tego świata, usposabiaj ich do godnego przyjęcia ostatniej w życiu Komunii, i módl się za nimi, by ciężkim pokusom, trwogom i cierpieniom nie uległy, i nie zaniedbały jedynej dla siebie pomocy, ulgi i pociechy szukać w Tym, który nieomylnie Boskimi zapewnia nas słowy: Kto mnie pożywa, żyć będzie na wieki! O Jezu najsłodszy chorych i umierających lekarzu, pocieszycielu i wiatyku! Przyjmij współcierpienie moje z Sercem Twoim, tak boleśnie zranionym, od chorych wiatykiem najświętszym gardzących! Spraw aby cię już nigdy, tak straszna od żadnej duszy nie spotkała zniewaga! Prowadź mnie Panie do łoża tych nieszczęsnych co miłości Twej nie znają, i przyjąć Cię nie chcą, daj mi łaskę zmiękczenia ich serc! I dla mnie w konaniu bądź miłosiernym. Posil mnie sobą na ostatnią podróż, i jak tu jesteś drogą, światłością i życiem, tak stań się zbawieniem moim na wieki!

Komunia duchowa TU.

Objaśnienia TU i TU

(Honorat Koźmiński, kapucyn, Karnawał dusz pobożnych, czyli Miesiąc Eucharystyczny, Warszawa 1901)