Dzień 17

Rożne zniewagi, jakie w ubogich kościołach ponosi Najświętszy Sakrament

O jaką boleścią przejmuje się serce, gdy nieraz zdarza się widzieć po wsiach i miasteczkach bogate pałace różnych panów, ozdobione marmurami, zadziwiające wspaniałością i piękną budową swoją, lśniące się od złota i sprzętów kosztownych, a niedaleko zaraz widzimy Dom Boży, Dom Pana nad Panami, poczerniały latami, walący się prawie, nie-mający nawet porządnego dachu, tak że nieraz deszcz do kościoła przecieka, a w tym domu Bożym, bardziej do biednej chaty niżeli do kościoła podobnym, jakież ma pomieszkanie Król Chwały, utajony w Przenajświętszym Sakramencie? Oto brudny ołtarz, na którym pełno śmieci, kurzu i pajęczyny, a na tym Ołtarzu spróchniały Przybytek, a w nim brudne ołowiane Cyborium: to mieszkanie, to pałac Króla Chwały, Pana i Zbawiciela naszego!... O ileż to razy w podobnych kościołach Pan Jezus jest tak opuszczony, że nieraz puszka się przewróci, nieraz znajdują Prze-Najświętszy Sakrament od szczurów i myszy naruszony, nieraz najświętsze postacie przez wilgoć uszkodzone lub strawione bywają. O! do jakiegoż stopnia dochodzi niewdzięczność nasza, za tak wielka miłość Boga, nam podłym grzesznikom okazaną! O Panie najmilszy, czemuż dla Ciebie tak oziębli jesteśmy? czemuż ci, którzy z ręki Twojej skarby tej ziemi trzymają, żałują dla Ciebie małej z tych skarbów cząsteczki, czemuż grzesznicy w złoconych pałacach mieszkają, a Ty w nędznej przebywasz chacie? Czemuż ich stoły uginają się pod ciężarem naczyń srebrnych i złotych, a Ty o najmilszy i najświętszy Panie, w puszce z podłego kruszcu zamknięty jesteś? czemu oni grzeszne ciała swoje najcieńszą lnianą odziewają bielizną, a Twój kapłan niema dla Ciebie czystej i białej chusty, w którą by owinął przystojnie Boskie Ciało Twoje, i otarł kielich Twoją Krwią przenajdroższą zwilżony? Czemuż w złocistych pokojach grzeszników tysiące połyskuje świateł, a przed ołtarzem Twoim o Panie Zastępów, nawet biedna łojowa lampka nie rozrzuca światełka bladego! O Jezu mój, Jezu! o Skarbie nad wszystkie skarby, w jakiej poniewierce zostajesz na ziemi!... Jakże ja Tobie o mój najmilszy Jezu tyle zniewag wynagrodzić potrafię?... Cóż uczynię, kiedy w nędzy mojej nic nie mogę, tylko płakać, modlić się i cierpieć, że Ty o miłości moja, tak bardzo na tym świecie zelżony jesteś. O gdybym mógł siebie samego zaprzedać, abym chociaż w jednym kościółku z opuszczenia i nędzy wydźwignął Ciebie!
O mój najmilszy Jezu, przyjmij pragnienia moje i spraw to przynajmniej, aby serce moje było czystym, świętym, w cnoty ozdobnym kościołem Twojej miłości!

Komunia duchowa TU.
Objaśnienia TU i TU.

(Honorat Koźmiński, kapucyn, Karnawał dusz pobożnych, czyli Miesiąc Eucharystyczny, Warszawa 1901)