Gender, Woodstock i harcerze

Zanim na dobre wejdę w szkolny młyn i zapomnę, że kiedykolwiek były wakacje, kilka letnich wspomnień.

Koniec czerwca. Atmosfera luzu na dobre zagościła w domu i zagrodzie. Kuse sukienki, odjazdowe fryzury i zachowania tak, jak to które mnie zszokowało. Gdzieś na mieście wpadam na dwie uczennice mojej szkoły splecione w namiętnym uścisku. Jedną z nich jeszcze w tamtym roku widziałam w objęciach chłopca. Prowokacja? Nie jestem pewna...

Początek sierpnia. Trasa pociągu Warszawa - Poznań zostaje wydłużona do Kostrzyna po to, by zawieźć młodzież na polski Woodstock. Pech chciał, że niestety i ja znalazłam się w tym pociągu. Przez wiele godzin usiłowałam pogodzić to co media i główny organizator mówi o imprezie z tym, co widziałam na własne oczy. Pierwszy raz modliłam się o to, bym żywa dojechała na miejsce. Dzieciaki po siedemnaście a może i mniej lat bez skrępowania piły wódkę i paliły skręty. Szybko się przekonałam, że piwo i papierosy to najlżejsze i najniewinniejsze używki. Po niecałej godzinie podróży towarzystwo było pijane i naćpane tak, że dosłownie zwalało się z nóg (co miało też i swoje plusy, bo robiło się wreszcie w miarę cicho). W czasie gdy próbowałam przetrwać dochodziłam do wniosku, że ogromna większość z tych osób jest zapewne porządnymi grzecznymi dziećmi, które dzięki przyzwoleniu dorosłych przejdą na woodstockowym festiwalu inicjację ku złemu. Smutne? Nie! Tragiczne! Dlatego tym mocniej dziękuję Bogu za Przystanek Jezus i tych wszystkich, którzy zasilają jego szeregi. Dobrze, że tam jesteście!

Połowa sierpnia - upragnione wakacje u moich rodziców. Wioska rzucona między pięknymi jeziorami gości co rok biwakowiczy i obozy harcerskie. Niedzielne Msze święte ożywają. Moja mama na widok turystów wzrusza się: "to młodzi ludzie jeszcze mają wiarę?, nie wstydzą się jej? - pyta nie dowierzając, "bo nasza młodzież nie chodzi do Kościoła im to niepotrzebne, zostaliśmy tylko my- starzy". Jestem wdzięczna harcerzom (i nie tylko) za ich świadectwo, choć oni pewnie nie zdają sobie sprawy z tego, że jakieś świadectwo dawali.

Może ktoś pomyśli, że jestem pesymistką. Nie jestem. Po prostu lubię mieć klarowny obraz rzeczywistości, z którą do kolejnych wakacji będę się spotykała każdego dnia.