Codzienna Droga Krzyżowa...


Wczoraj uczestniczyłam w nabożeństwie Drogi Krzyżowej u Kapucynów w Lublinie. 
Siostry Kapucynki ubogaciły rozważania każdej ze stacji piosenkami autorstwa Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej.
Na zakończenie wybrały piosenkę: "Panie, Ty znasz moje imię"

Nasza Matka mówiła, że obowiązkiem każdej chrześcijanki jest naśladować Jezusa Chrystusa. Swoje życie przeglądać w lustrze Jego życia. Jego życie ma być (żyć) w naszym życiu - my mamy być Jego odbiciem:


„Nie patrzmy na Pana Jezusa oderwanie, teoretycznie.  Wszak On ma w nas żyć, my mamy być Jego odbiciem, więc powinnyśmy Go mieć w naszej krwi, w żyłach, w sprawach, uczuciach. Nie od razu do tego dojdziemy, to nie jest dzieło jednego dnia, ale walczmy, pokonywajmy się... Kiedy upadniemy, żałujmy i znowu powstańmy, nie tracąc ufności. Usiłujmy poznać coraz lepiej życie Chrystusa; przejmijmy się nim do gruntu, wglądnijmy w Jego intencje, czyny, ale nie dlatego tylko, aby Mu za to dziękować, ale żeby koniecznie naśladować Go. Gdy będziemy krok w krok szły za Nim, gdy będziemy Go pytać, jakby On w tym lub inny wypadku się znalazł, jakby odpowiadał, jak znosił, jak czynił, będziemy obraz Chrystusa odbijać na sobie. Nie bądźmy tymi duszami, które uczuciem kochają Boga, rozczulają się nad tym, co cierpi Pan Jezus, ale - broń Boże - nic same cierpieć nie chcą; zachwycone są Jego pokorą, same jednak unikają upokorzeń, znieść ich wcale nie chcą”.

Tak mi się zdało, że łatwiej jest iść i nawet rozważać w Wielkim Poście nabożeństwo Drogi Krzyżowej - trudniej żyć nią na codzień...

Ale Matka dodaje otuchy: nie od razu! Jednak walczyć trzeba. Od nowa. Każdego dnia.