Patron zmęczonych...


Na szkolnym korytarzu podczas dyżuru, doszłam do wniosku, że nie jestem już w stanie nic z siebie dać. Cztery lekcje za mną trzy przede mną – pocieszałam się w duchu. Ale jakie trzy! Będę musiała znowu pacyfikować i nie przerażać jednocześnie. Podobno dobry wychowawca jest jak kaloryfer – twardy i ciepły. Łatwo powiedzieć. Zmęczona jestem ciągłym wytyczaniem granic, ustalaniem zasad i wyciąganiem konsekwencji. Wolałabym być tylko ciepła, miła, i dobra jak plaster miodu. Nagle moje rozważanie przerwał harmider – to Sebastian wyrzucił w odwecie plecak Tomka przez okno. No cóż – „tylko miła” będę musiała być innym razem.
Po typowej przerwie rozpoczęłam kolejną typową lekcję. Ostatkiem sił wykrzesałam z siebie zapał i entuzjazm. Mówiłam, przekonywałam, prowokowałam, zachęcałam, dodawałam odwagi – całą sobą. Patrzyłam na ich obojętne, znudzone a czasami zdziwione buzie. Jak bardzo zmęczona jestem tym, że moi kochani gimnazjaliści NIE CHCĄ.
Święty Józefie patronie zmęczonych katechetów, nauczycieli i wychowawców – wstawiaj się za nami.

Święty Józef - opiekun i wychowawca Chrystusa Pana (...). Za jego przykładem wszystkie nasze prace, bądź umysłowe, bądź fizyczne przy wychowaniu dziatwy przedsiębrane, odnośmy do Jezusa, a jeżeli pot zrosi czoło, lub ręce poczują zmęczenie, przypomnijmy, jak zmęczonym czuł się święty Józef po całodziennej ciężkiej pracy ciesielskiej, lecz zarazem jak się czuł szczęśliwym, że pracował dla Jezusa. Prośmy tego Wielkiego Opiekuna i Wychowawcę o pomoc do wypielęgnowania Jezusa w sercu własnem przede wszystkiem, a następnie w sercach powierzonej nam dziatwy. (Dyrektorium 1920, s. 68)