Jasełka

Który z katechetów nie przeżywa przed świętami horroru pt. JASEŁKA? Również i ja doświadczam tej niezwykłej przygody. A oto kilka sytuacji podnoszących ciśnienie mojej krwi.

1. Ani jednej próby z kompletem aktorów. Jak wyzdrowiał Anioł to zachorowała Matka, jak Matka doszła do siebie to Młoda Kobieta straciła głos. Gdy wszyscy solennie złożyli mi obietnice, że będą zdrowi to Kuba nie przyszedł do szkoły bo miał dwa sprawdziany.

2. Ani jednej próby podczas której wszyscy aktorzy są zdyscyplinowani. Gdy na scenie pojawia się tylko Młoda Kobieta reszta świetnie się bawi. Ekspedientka z Aniołami zjada kanapki, Ojciec nałożył czapeczkę Dzieciątka Jezus i z radością ssie kciuk, Syn postanowił gonić Matkę, a Jakub powtórzyć matematykę. Efekt? Gdy następuje zmiana sceny - następuje też wielki popłoch. Nikt nie wie co teraz.

3. Kłótnie i spory o tekst. Ta kwestia za długa, za krótka, obciachowa, nienaturalna, zbyt naturalna itp. itd.

Czy więc cierpliwość reżysera może być wieczna?
Rogoryczona na beztroskich aktorów wylewam swe żale. I cóż słyszę?
Po co pani się tak denerwuje, przecież jest FAJNIE!!!

Oby fajnie było na występie.

Ilustracja do dzisiejszego posta znajduje się tutaj:
http://youtube.com/watch?v=imKlplAYLes

Dobrej zabawy!