w patriotycznym tonie...

Jeśli Europa szuka swojej historycznej tożsamości, to znaleźć ją może nad Wisłą, w symbolice Powstania Warszawskiego. W 1944 roku młodzi ludzie wystąpili przeciwko dwóm totalitaryzmom w imię walki o wolność. W imię idei, która tworzy współczesną Europę...


kilka myśli bł. Honorata o Polsce i nie tylko...

"Biedna Polska zawsze miała serce skłonne do Francji i dziś ma wielu naśladowców jej w złem, i niechaj w tym szuka powodu wielu swych niepomyślności, niech się uczy z jej przykładu i niech się nie spodziewa lepszej przyszłości, jeżeli się nie nawróci na drogę zdrowego rozumu. A niech ją Bóg zachowa od takiej wolności, jaką się cieszą bluźniący Bogu, która na wieczną niewolę prowadzi. [...]
A żaden naród, który wytrwał w wierze nie stracił swej narodowości, chociaż długo w niewoli
zostawał, ponieważ które tylko odstępują od wiary tracą i narodowość. Mamy dowód ze swojej historii i innych narodów, że którzy tylko przechodzili na wiarę luterańską, kalwińską lub mahometańską, stają się zaraz obcymi w swoim narodzie i często zdrajcami jego. Lecz niech nas Bóg zachowa, abyśmy mieli używać wiary Świętej jako środek do utrzymania narodowości, przez co byśmy poniżali ją bardzo. Trzeba nam zawsze na pierwszym miejscu kłaść Boga, Chrystusa i Kościół święty i całym sercem być im oddanym, i raczej wybierać upadek polityczny byle z wiarą, niżeli ubiegać się o byt polityczny nie oglądając się na Najdroższego Zbawiciela i Kościół Jego.
Wszystkie nieporządki jakie dziś istnieją w krajach pochodzą z odstąpienia od zasad chrześcijańskich. Godne jest uwagi zdanie o tym człowieka bez wiary [Jouffroy], ale rozumnego badacza wygłoszone jeszcze w 1834 r.: „Kraj cierpi. Dowodem tego jest ten niepokój głuchy zdradzający się wszędzie, owo niezadowolenie ze wszystkich stron się przebijające, a którego powodu i przedmiotu nikt nie może określić. Moiem zdaniem ta niezaspokojona potrzeba społeczeństwa, która woła i domaga się, to potrzeba wcale nie materialna, to moralna potrzeba. Chrystianizm nadał społeczeństwu porządek moralny, to jest całość prawd w każdym przedmiocie najbardziej obchodzącym człowieka. Według tych praw jest ono urządzone, żyło tym porządkiem moralnym. Trzy wieki już przeszły jak ten porządek zniesiono, a przynajmniej podkopano go głęboko i zachwiano w duszach, w sumieniach w samem społeczeństwie. Próżnia potem straszna, zniszczenie widoczne wszędzie. Jest ono we wszystkich sercach. Masy odczuwają ją jasno. Umysły wyższe wyraźniej. Trzeba ją zapełnić, bo jeżeli nie będzie zapełniona, upewniam, że społeczeństwo się nie uspokoi, nikt uspokoić go nie potrafi”. [...]
Tymczasem filozofowie świeccy odrzuciwszy ten porządek chrześcijański silili się dotąd przez trzy wieki obmyślić jaki system nowy, który by zastąpił naukę Kościoła i dotąd nic nie wymyślili. Nic przeto dziwnego, że społeczeństwo pozbawione tej nauki jest niespokojne. I dziwić się należy, jak może żyć człowiek, nie mając objaśnienia o rzeczach najważniejszych dla każdego, nie wiedząc skąd się wziął na świecie, po co żyje, jaki cel ma i jaki koniec go czeka, i skąd się wziął cały ten świat wspaniały. Bo ostatecznie nauka filozoficzna, której się trzymały najwznioślejsze umysły utrzymywała, że to wszystko samo się utworzyło bez Boga. Sama ta niedorzeczność jasno okazuje słabość i nędzę rozumu ludzkiego i konieczność, potrzebę uznania Objawienia Bożego. I nigdy nie zaspokoją się umysły, dopóki nie powrócą do Kościoła i do nauki chrześcijańskiej, którą sam Bóg przyniósł na ten świat, znając tę nędzę upadłego skażonego rozumu ludzkiego.

Aby zaś wolność nie obróciła się w niewolę potrzeba naprzód, aby te masy [ludzi] były oświecone, ale nie dzisiejszą oświatą, która rozbudza pragnie­nie używania, ale gruntowną i duchowną [budzącą] potrzebę uśmierzania nieokiełznanych namiętności, poprawy obyczajów, a przede wszystkim przejęcia się duchem religijnym, który sam jeden potrafi utrzymać w karbach umiarkowanej swobody. Tymczasem ten ruch ożywia się w czasie gdy wszystko jest obalone, [...] gdy poznanie Boga osłabło, wszelka władza ugodzona w sa­mo serce, gdy rodzina jest rozprzężona, społeczeństwo chore, religia jakby wygasła, gdy wszystkie tamy mogące powstrzymać potoki są zburzone. To przerażające. A do tego nadchodzi ten ruch z bezbożnością na ustach, z nienawiścią w sercu, z umysłem pełnym myśli buntowniczych zagrażających całości społeczeństwa. Jest czego drzeć, aby się nie powtórzył rok 1793, gdy na ustach była wolność, braterstwo, a bracia mordowali się gorzej niż dzikie zwierzęta. [...]
Warto zastanowić się głębiej nad tym postępem niedowiarstwa jakie się rozpoczęło po wiekach średnich, które wyżej opisaliśmy. Rozpoczyna się on w 1517 roku od Lutra, który zawołał: "Precz z Kościołem, precz z katolicyzmem” i całą swoją wymowę i namiętności i wpływ swój poświęcił na wyszydzanie Kościoła, na ośmieszanie Papieża, Biskupów, księży, zakonników, odgrażając się, że wzniesie niepokalany gmach Chrześcijaństwa. Stąd nastąpiły wielkie zaburzenia w Europie i krwawe i długie wojny i wiele krajów odpadło od Kościoła Bożego i poddało te nowe religie pod władzę świecką.
W wieku XVIII zjawił się drugi, który dzieło pierwszego posunął dalej. W łonie narodu przewodniczącego oświatą znalazł się człowiek od wszystkich rozumniejszy, który swego talentu użył na wyszydzanie i ośmieszanie Chrystianizmu. Przez 80 lat Chrystus był znowu posadzony na ławie oskarżo­nych, wyszydzony i wyśmiany przy oklaskach lekkomyślnego i zepsutego tłumu. I tak jak Luter przez pół wieku XVI-ego wszczepiał w Europie pogardę dla katolicyzmu, przez Wolter wiek cały XVIII uczył ją pogardy Chrześcijaństwa. I jak tamten wołał precz z Kościołem tak ten woła: Precz z Chrześcijaństwem. Czy myślicie, że to już szczyt niedowiarstwa i bezbożności? Bynajmniej. Słuchajcie co wiek XIX jeszcze wymyślił: „Precz z religią” i usunął wszelkie jej oznaki ze szkół, z izb rządowych, z zakładów dobroczynnych, z piśmiennictwa i z serc ludzkich.. A śmiałe głosy wysuwają dalej tysiączne następstwa tej zasady: „Pracz z religią”, a zatem precz z rodziną, precz z własnością, precz ze społeczeństwem.
Wiek XVI zobaczył pierwszy akt tej groźnej tragedii i cała Europa wstrząsnęła się w posadach.
Wiek XVIII ujrzał akt drugi i skąpał się w potokach krwi w rewolucji francuskiej i paryskiej komunie.
Wiek XIX jest świadkiem trzeciego, i oby nie przypłacił tego życiem."

Byłam wczoraj w
Muzeum Powstania Warszawskiego i bez wahania mogę Honoratowemu biada powiedzieć, że się wypełniło w wieku XX: "Precz z człowiekiem"! Słuchając w Muzeum wspomnień niemieckiego żołnierza Wermachtu z pobytu w okupowanej Warszawie i przykładach ludobójstw (nie mówiąc już o obozach zagłady!) dokonywanych przez SS-manów: podeptane życie... obłęd ludzkiej myśli. Honorat przyczynę tej drogi widzi w zachłyśnięciu się wiedzą i techniką: "olśnienie dzisiejszego postępu przyczynia się jeżeli nie do rozbudzenia niewiary to do podtrzymania tego potwor­nego stanu. Olśnienie wiedzy sprawia, że zdają się im, że już nie potrzebują Boga dla wytłumaczenia sobie świata ani do rządzenia nim i niemi. Olśnienia do­czesne taką pychą ich napełnia że nic ich nie obchodzą wszelkie objawienia! Choćby jednorodne uznanie ludzkości, bo on jest stanowczym sędzią o wszystkim. Olśnienie z rozbiorów, czyli krytyki chociaż bardzo powierzchownych sprawia, że zdaje im się że znają początek wszystkiego. Poddali rozbiorowi księgi sta­rożytne i nie znaleźli w nich nic boskiego. Wreszcie olśnienie z postępu i wysokiego posłannictwa społeczeństwa nowożytnego sprawia, iż nie znoszą, aby im stawiać przestarzałe zasady i choćby odwieczne urządzenia całej ludzkości nadane jej z nieba."