"Największą nadzieją są właśnie kobiety!"


Znalazłam dzisiaj na stronach wiary wywiad z prof. Rocco Butiglione. Jednak od czasów naszych pierwszych Posłanniczek, od czasów działalności Hrabianki niewiele w tym temacie się zmieniło...


[...]
Co Panu, jako politykowi, stwarza największe zmartwienia i wzbudza największe nadzieje?
– Szczególną troskę budzą we mnie młodzież i kobiety. To przecież one, jako pierwsze, tworzą ludzką kulturę. To matka przekazuje wartości dziecku, gdyż ma z nim pierwszy i bezpośredni kontakt. Kiedyś Jan Paweł II powiedział, że kochać oznacza „mieć drugiego człowieka w sercu, aby go wznieść do życia wiecznego”. Kobieta ma to szczególne cielesne doświadczenie – nowe życie nosi właśnie pod sercem. Nasza kultura wiele miejsca poświęciła temu doświadczeniu kobiet, a nas, mężczyzn, uczy jak być ojcami. Każda kultura przygotowuje młode dziewczyny do bycia w przyszłości kobietami i matkami. Przez wieki społeczeństwa uważały macierzyństwo za największy dar. Teraz jednak twierdzi się, że macierzyństwo się nie opłaca. Godność kobiety sprowadzona jest do zrównania z mężczyzną w sprawach zarobkowych, a jeśli kobieta traci czas na opiekę nad dzieckiem i jego wychowanie, to nie ma już tyle energii, aby być konkurencyjną wobec mężczyzny. Kobieta przestała być kapłanką miłości. We współczesnej kulturze miłość nie jest niczym trwałym. Teraz prawdziwą rzeczywistością jest nie miłość a seks. W takiej sytuacji młodej dziewczynie trudno stawić czoła własnej kobiecości.
A największe nadzieje?
– Największą nadzieją są właśnie kobiety! Coraz więcej widzę młodych kobiet, które tworzą kochające się rodziny i zamierzają być matkami. Jan Paweł II powiedział, że człowiek jest tworem natury, który może się realizować przez oddawanie siebie drugiemu człowiekowi. Jest to bardzo bliskie życiowemu doświadczeniu kobiety i matki. Coraz więcej kobiet posiada odwagę bycia matkami i przekazywania najcenniejszych wartości naszej kultury. Kto jest nadzieją świata? Matki! [...]


Trochę myśli Hrabianki:

(tylko kto uwierzy, że napisane dokładnie 100 lat temu???)


Niby upominają się dla niej o prawa człowieka, a stawiają ją w rzędzie bydląt, mówią jej o godności a czynią z niej samicę tylko, zdolną jedynie do zmysłowych uniesień, której naczelną celowością: podniecać wciąż nowemi wrażeniami stygnącą zmysłowość mężczyzn. [...]



Kobiecością nazwałabym zmysł macierzyński, troskliwość jej pamięci, subtelność jej uczucia, wrażliwość jej umysłu, bystrość jej intuicji, cierpliwość jej charakteru, łagodność jej obejścia, czułość jej serca, bezgraniczność jej poświęcenia, odwagę wreszcie z jaką – z narażeniem siebie umie bronić przedmiotu swego ukochania, a do swego celu zdążać. [...]

Przy rozmnożeniu się kobiet: adwokatów, sędziów, inżynierów, posłów, ministrów, niewątpliwie najbardziej poszukiwanym, użytecznym, dobroczynnym i sympatycznym pozostałby po wszystkie czasy typ „kobiety – ogniska” [...]


kobieta z zawodu jest wychowawczynią, jeśli nie własnych dzieci to cudzych, a rzadko zdarza się, aby która od powinności pedagogicznej zupełnie i przez całe życie zwolnioną była. [...]

kobieta powinna być strażniczką wiary i obyczajów. I tu rzecz osobliwa się dzieje. Człowiek nie kompetentny w jakiejkolwiek dziedzinie wiedzy nie ośmieli się dysputować ze specjalistą, lecz tenże sam człowiek, zupełny ignorant w sprawie religii, zawzięcie o niej dysputować będzie. I któż stanie tu na straży, aby obrotem tych dysput pokierować, aby zbić niejeden fałsz a prawdę wyświetlić? Może ojciec rodziny? – niestety! Wyznać trzeba, że mężczyźni bywają u nas bardzo mało uświadomieni w sprawach religijnych. Wyświetlić punkt wątpliwy, ująć się za prawdą, wytłumaczyć zasadę, sprostować przekręcone fakta, rzucić sprawiedliwy pogląd na sprawę – oto czego od niej ognisko potrzebuje. [...]


kobiety [...] specjalnym zadaniem jest: być wychowawczynią rodzin i strażniczką ogniska domowego. [...]


Zacna kobieta powstrzyma rodzinę od rozbicia, choćby jej mąż zacnym nie był, przeciwnie zaś, gdzie kobieta cnotliwą nie jest, rodzina długo się nie ostoi [...]


Człowiek, przepojony lekturą pornograficzną, choćby z natury był, co się zowie, porządnym człowiekiem, patrzeć będzie obojętnie na szerzącą się demoralizację i jej skutki. Nie oburzy się bezwstydnym obrazem, rozwiązłą książką, szpetnym przedstawieniem, cynicznym wiecem, a serce jego nie wzruszy się na myśl, że młodzież chłonie te męty. On znać nie będzie, co to oburzenie, ten protest obrażonego ideału. Otrzaskany z pojęciami, ze stanowiska etyki najbardziej rozkładowymi, jako to: o podwójnej moralności, o potrzebie aby młodzież wyszumiała, o niezbędności prostytucji itp. reagować oczywiście nie będzie przeciwko bezprawiom z tych zasad płynącym. Dla niego uwiedzenie dziewczęcia, zarówno jak wiarołomstwo małżeńskie, będzie tylko zaciekawiającym epizodem życiowym, rozwody, separacje i anulacje małżeńskie, oraz inne katastrofy rodzinne będą tylko fraszką.... dla niego wreszcie dzieciobójstwo będzie tylko roztropnością kobiety! [...]


C. Plater-Zyberk