Matura, matura!!!


Jak zwykle, gdy maj zakwita kasztanami, przyszło mi pełnić zaszczytną funkcję członka komisji nadzorującej przebieg egzaminu dojrzałości. Dumnie brzmi? Ba! Nowa matura to nie przelewki, przede wszystkim dla komisji, która musi dopilnować krocie procedur. Gdy więc walczyłam z katarem zmuszając nos do nie kichania (bałam się, że może być to powód unieważnienia egzaminu) z rozrzewnieniem wspominałam moją maturę...

... wielkie maskotki niby na szczęście...

... specjalne przegródki w pasku spódnicy i kieszonki w żakiecie na niedozwolone pomoce naukowe pieczołowicie poskładane w harmonijki...

... pachnące drugie śniadanie wnoszone przez blade z przejęcia mamy z komitetu rodzicielskiego...

...tematy wypracowań a wśród nich zawsze żelazny pozytywizm kontra romantyzm, albo romantyzm kontra pozytywizm...

... schowany w toalecie podręcznik...

... komisja która dzieliła się na dwie grupy: pilnująca i zagadująca pilnującą...

No może nie było uczciwie w 100% , ale jak fascynująco!!!

Oczywiście nie pochwalam ściągania, ale jakoś żal tych matur, które mimo wszystko były mniej stresujące choć napewno trudniejsze.

Maturzystom życzę połamania długopisów, a członkom komisji nadzorujących dużo cierpliwości.