Czas Miłosierdzia


Moi gimnazjaliści (jak to gimnazjaliści) zachowują się niezwykle "aktywnie" na katechezach. Robią wszystko, by nie słuchać, zbagatelizować, umniejszyć rzeczywistość, którą im przedstawiam. Ale jest jeden wyjątek - Miłosierdzie Boże. Gdy czytam im fragmenty z Dzienniczka świętej Faustyny zapada głeboka cisza. Od lat ta sytuacja mnie i zdumiewa, i napełnia nadzieją.

Ach jak mnie boli, że dusze tak mało się łączą ze mną w Komuni św. Czekam na dusze, a one są dla mnie obojętne. Kocham je czule i szczerze, a one mi nie dowierzają. Chcę je obsypać łaskami - one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze mną jak z czymś martwym, a przecież mam serce pełne miłości i miłosierdzia. 1447

Napisz: jestem święty po trzykroć i brzydzę się najmniejszym grzechem. Nie mogę kochać duszy, którą plami grzech, ale kiedy żałuje, to nie ma granicy dla mojej hojności, jaką mam ku niej. Miłosierdzie moje ogarnia ją i usprawiedliwia. Miłosierdziem swoim ścigam grzeszników na wszystkich drogach ich i raduje się serce moje, gdy oni wracają do mnie. Zapominam o goryczach, którymi poili serce moje, a cieszę się z ich powrotu.

Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje.

Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie.

Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego pragną. 1728