Poniżej zamieszczam obszerne fragmenty homilii kard. Patricka Seana O'Malleya, wygłoszonej 23 września 2006 roku w San Giovanni Rotondo z okazji uroczystości św. Ojca Pio:
Święci są arcydziełem łaski Bożej. Wielu z nich pozostaje ukrytych i nieznanych, ale niektórzy pojawiają się na świecie, aby przyciągnąć uwagę społeczeństwa, które zapomniało o Bogu. Malcolm Muggeridge, dyrektor telewizji brytyjskiej, agnostyk, odkrył świętość Matki Teresy, kiedy pokrytego robakami, umierającego człowieka wiozła na wózku do świątyni hinduskiej, aby tam mógł umrzeć otoczony miłością. Powiedziała wówczas do niego, że ubodzy w rzeczywistości są Chrystusem, który wciela się w każdego cierpiącego. I dodała, że sama nie pragnie niczego innego, jak „tylko czynić coś pięknego dla Boga”. Heroiczna miłość Matki Teresy pomogła dojrzeć Muggeridge’owi piękno Boga i nawrócić się na wiarę katolicką.
Ludzie szukają szczęścia w pięknie przemijającym, w bogactwie, we władzy i w przyjemności, i zawsze doznają rozczarowania. Święci natomiast dają nadzieję, ukazując możliwość osiągnięcia szczęścia w potędze miłości, i wskazują na wieczne piękno Boga.
Ileż osób odkryło Boga dzięki spotkaniu z Ojcem Pio czy to na Mszy Świętej, czy podczas spowiedzi, czy poprzez list lub po prostu czytając historię jego życia! Dzisiejszy świat ma obsesję na punkcie wielkich osobistości, gwiazd filmu, herosów, milionerów, piosenkarzy, polityków, znanych postaci telewizyjnych i pisarzy. Ojciec Pio nie mieścił się w żadnej z tych kategorii. […] Tak jak Matka Teresa i św. Franciszek, pozwalał zobaczyć ludziom piękno świętości, która jest odblaskiem piękna Boga.
Uderzyło mnie, z jaką szybkością rozprzestrzeniła się po świecie Koronka do miłosierdzia Bożego i kult świętego Ojca Pio, […] którego całe życie ogłaszało światu miłość Boga do grzeszników oraz Jego radość z odnalezienia zagubionej owcy. […]
Ojciec Pio był wielkim lekarzem dusz […]. Pomagał ludziom wpatrywać się z wiarą i miłością w Jezusa ukrzyżowanego i doświadczać zbawiennej mocy krzyża. Być może właśnie dlatego cieszy się dzisiaj niezwykłą popularnością, bowiem największą herezją współczesnej epoki jest zanegowanie grzechu. Utraciliśmy poczucie obrazy Boga i nie dostrzegamy zniszczenia, jakie z tego powodu dotyka nas samych i osoby przez nas kochane. Nie widzimy okropnych skutków, jakie dotykają całe społeczeństwo. Jesteśmy ludźmi udręczonymi przez chorobę i negującymi potrzebę lekarza. Uczyniliśmy tak wielkie postępy w wiedzy i w technologii, ale jednocześnie staliśmy się ślepi wobec rzeczywistych potrzeb naszej ludzkiej natury. […]
Ojciec Pio był również mistrzem i świadkiem modlitwy. W ciągu tygodnia modlił się więcej aniżeli znaczna część ludzi w ciągu całego roku. […] Wierna praktyka intensywnej modlitwy pomogła mu wytrwać w cierpieniu, którego doświadczał z powodu braku zdrowia, na skutek prześladowań ze strony Kościoła (tak bardzo zresztą przez siebie umiłowanego), z powodu trudności i przeszkód napotykanych przy budowie szpitala czy przez ból stygmatów.
Trzy tysiące Grup Modlitwy rozsianych po całym świecie pokazuje, jak bardzo inspiruje jego życie. Przejawem autentycznej modlitwy jest bowiem większa dobroć, wrażliwość, pogoda ducha w przeżywaniu trudności. Prawdziwy kontakt z Bogiem prowadzi do usunięcia siebie samego z centrum swojego życia.
Modlitwa nie polega na odizolowaniu się od reszty ludzkości, ale raczej na kształtowaniu relacji, do których zapraszamy wszystkich spotkanych na naszej drodze. Kiedy człowiek się modli, dzieje się coś przedziwnego: dokonuje się w nim tajemnicza komunia jego życia z życiem innych, potrafi objąć sercem całą ludzkość. Początkowo modli się on z powodu osobistych potrzeb. Później jego modlitwa staje się coraz mniej prośbą błagalną o własne zbawienie, a przekształca się w uniwersalne wołanie o nadejście Królestwa Bożego.
Modlitwa i cierpienie przemieniły życie Ojca Pio, uczyniły go żywym symbolem niewzruszonego miłosierdzia i miłości Boga. Zbyt często staramy się naśladować Chrystusa z „bezpiecznej odległości”, jak Piotr po ucieczce z Getsemani. Życie i nauczanie Ojca Pio stanowią zachętę do wejścia z Jezusem na Kalwarię, by zjednoczyć się z Nim w momentach największego bólu i największej miłości. […]
Ojciec Pio przeżywał swoje życie, stojąc nieustannie pod krzyżem, obok Maryi. Maryi, która była pełna łaski. To właśnie łaska pozwoliła jej kroczyć za Jezusem, odnowić swoje fiat, swoje tak wobec Pana, nawet pod krzyżem.
Niedawno papież Benedykt XVI powiedział: „Ten, kto wierzy, nie jest sam”. Tu mamy rzeszę świadków. Jesteśmy przed umiłowanym krzyżem naszego Zbawiciela, jesteśmy razem z naszą Matką i z Ojcem Pio. Nie jesteśmy sami.
Apostołowie, schodząc z góry Tabor, nieśli w swoich sercach iskierkę Bożej chwały. Kiedy Wy wrócicie do swoich domów, podzielcie się w Waszych rodzinach i wśród bliskich łaską tej pielgrzymki i przesłaniem naszego umiłowanego Ojca Pio: modlitwą i miłością oraz radością płynącą z sakramentu pojednania. Amen.
Ojciec Pio był wielkim lekarzem dusz […]. Pomagał ludziom wpatrywać się z wiarą i miłością w Jezusa ukrzyżowanego i doświadczać zbawiennej mocy krzyża. Być może właśnie dlatego cieszy się dzisiaj niezwykłą popularnością, bowiem największą herezją współczesnej epoki jest zanegowanie grzechu. Utraciliśmy poczucie obrazy Boga i nie dostrzegamy zniszczenia, jakie z tego powodu dotyka nas samych i osoby przez nas kochane. Nie widzimy okropnych skutków, jakie dotykają całe społeczeństwo. Jesteśmy ludźmi udręczonymi przez chorobę i negującymi potrzebę lekarza. Uczyniliśmy tak wielkie postępy w wiedzy i w technologii, ale jednocześnie staliśmy się ślepi wobec rzeczywistych potrzeb naszej ludzkiej natury. […]
Ojciec Pio był również mistrzem i świadkiem modlitwy. W ciągu tygodnia modlił się więcej aniżeli znaczna część ludzi w ciągu całego roku. […] Wierna praktyka intensywnej modlitwy pomogła mu wytrwać w cierpieniu, którego doświadczał z powodu braku zdrowia, na skutek prześladowań ze strony Kościoła (tak bardzo zresztą przez siebie umiłowanego), z powodu trudności i przeszkód napotykanych przy budowie szpitala czy przez ból stygmatów.
Trzy tysiące Grup Modlitwy rozsianych po całym świecie pokazuje, jak bardzo inspiruje jego życie. Przejawem autentycznej modlitwy jest bowiem większa dobroć, wrażliwość, pogoda ducha w przeżywaniu trudności. Prawdziwy kontakt z Bogiem prowadzi do usunięcia siebie samego z centrum swojego życia.
Modlitwa nie polega na odizolowaniu się od reszty ludzkości, ale raczej na kształtowaniu relacji, do których zapraszamy wszystkich spotkanych na naszej drodze. Kiedy człowiek się modli, dzieje się coś przedziwnego: dokonuje się w nim tajemnicza komunia jego życia z życiem innych, potrafi objąć sercem całą ludzkość. Początkowo modli się on z powodu osobistych potrzeb. Później jego modlitwa staje się coraz mniej prośbą błagalną o własne zbawienie, a przekształca się w uniwersalne wołanie o nadejście Królestwa Bożego.
Modlitwa i cierpienie przemieniły życie Ojca Pio, uczyniły go żywym symbolem niewzruszonego miłosierdzia i miłości Boga. Zbyt często staramy się naśladować Chrystusa z „bezpiecznej odległości”, jak Piotr po ucieczce z Getsemani. Życie i nauczanie Ojca Pio stanowią zachętę do wejścia z Jezusem na Kalwarię, by zjednoczyć się z Nim w momentach największego bólu i największej miłości. […]
Ojciec Pio przeżywał swoje życie, stojąc nieustannie pod krzyżem, obok Maryi. Maryi, która była pełna łaski. To właśnie łaska pozwoliła jej kroczyć za Jezusem, odnowić swoje fiat, swoje tak wobec Pana, nawet pod krzyżem.
Niedawno papież Benedykt XVI powiedział: „Ten, kto wierzy, nie jest sam”. Tu mamy rzeszę świadków. Jesteśmy przed umiłowanym krzyżem naszego Zbawiciela, jesteśmy razem z naszą Matką i z Ojcem Pio. Nie jesteśmy sami.
Apostołowie, schodząc z góry Tabor, nieśli w swoich sercach iskierkę Bożej chwały. Kiedy Wy wrócicie do swoich domów, podzielcie się w Waszych rodzinach i wśród bliskich łaską tej pielgrzymki i przesłaniem naszego umiłowanego Ojca Pio: modlitwą i miłością oraz radością płynącą z sakramentu pojednania. Amen.