Jubileusz 25-lecia życia zakonnego braci kapucynów

Wprawdzie uroczyste jubileuszowe odnowienie profesji odbyło się nie w naszej wspólnocie, ale niewątpliwie w bardzo nam bliskiej. Już to przez osobę Założyciela, już to przez duchowość i charyzmat. Jak i opiekę duszpasterską.


Dzisiaj trzech braci mniejszych kapucynów ponawiało swoją profesję zakonną na ręce Ministra Prowincjalnego, którą po raz pierwszy złożyli 25 lat temu.

Trudno opisać uczucia, myśli, radość jakie się we mnie rodziły w czasie pięknej i bogatej liturgii.
Dla mnie to ogromne i ważne doświadczenie.

Nie miałam tak naprawdę do tej pory okazji uczestniczyć w podobnym wydarzeniu i byłam zupełnie osłupiała i zadziwiona tymi mężczyznami, którzy od 25 lat trwają w powołaniu i dziś publicznie wyznali gotowość iść dalej raz obraną drogą. Niesiemy skarb w naczyniach glinianych. Oni pokazali mi dziś, że można go nieść nie tylko 25 lat, ale i dłużej - jak długo tylko Pan Bóg pozwoli.

Ostatnim czasem wiele widziałam i o wielu słyszałam odejściach. O tych, którzy się gdzieś zagubili i z różnych powodów sprzeniewierzają się powołaniu, którym wezwał ich Pan. Trudno mi było ostatnio to dźwigać. Dzisiejsza uroczystość była mi balsamem na duszy i umocnieniem. Moi bracia ponawiając swoje śluby ukazali mi piękno życia konsekrowanego, jego sens, potrzymali wiarę wystawianą na próby, rozpalili miłość do mojego powołania i nadzieję wytrwania.

Kiedy obserwuję braci na co dzień, to tak powszednieje: misterium powołania - całkowity dar z siebie dla Boga, który zaprasza mnie do uczestnictwa w swoim życiu. Potrzeba takich przystanków na drodze, by odetchnąć i zobaczyć, co za nami, a ile przed nami.
W czasie homilii usłyszałam ważną rzecz, która utkwiła mi nie tylko w pamięci, ale i w sercu: "Ile masz lat? Masz 25 lat? Masz 25 lat życia zakonnego? To nie prawda. Te lata już upłynęły - nie masz ich. To, co przed tobą - to jest twoje. Od ciebie zależy, co zrobisz z nadchodzącym czasem".

Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane uczestniczyć w jubileuszu życia konsekrowanego w mojej własnej wspólnocie, by umocnić nasze młode powołania...

Bracia Ryszardzie, Andrzeju, a szczególnie Juliuszu - dziękuję Wam z całego serca!