Święta Aniela Merici

Gdy autobus spóźnia się dwie minuty, narzekam na beznadziejną komunikację. Gdy ktoś przede mną idzie wolnym krokiem (albo normalnym -nie wiem) w myślach nadaję mu tytuł „chodnikowego zawalidrogi” a mijając - piorunuję wzrokiem. Gdy w mięsnym klientka zastanawia się czy wybrać tę a może tamtą wędlinę – wychodzę z siebie i staję obok. Gdy nie potrafię podołać kilku sprawom naraz mam do siebie niekończące się pretensje o nieproduktywność i nieudolność.
Dałam się zwariować? Mam syndrom Stolicy? Wmówił mi świat, że trzeba prędko żyć i chwytać kilka srok za jeden ogon? że powinnam nieustannie podnosić swoje kwalifikacje, by być profesjonalistką?
Obawiam się, że tak. Mam wszystkie objawy współczesnej choroby, która nazywa się „profesjonalny pośpiech”.
Dlatego z niezwykłą nostalgią spoglądam na życiorys naszej kolejnej Patronki świętej Anieli Merici. Oto prosta, niewykształcona kobieta (nie umiała pisać) jest duchem dynamicznie rozwijającego się ruchu „Bożej miłości”. Ma taki autorytet, że do jej ubogiej izby schodzi się cała miejscowa elita. Gdy papież Klemens VII proponuje jej kierownictwo nad wszystkimi dziełami dobroczynnymi, postanawia uprosić światło Boże w tej sprawie i udaje się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej a rok później idzie do Rzymu po odpust jubileuszowy. Nie śpieszy się, nie goni, daje sobie czas na podjęcie decyzji – jakie to dla mnie dziwne!
I chociaż to nie jest główny powód, dla którego została wybrana na naszą patronkę, dzisiaj dla mnie jest to powód najistotniejszy:
„Święta Aniela w dwudziestym roku życia miała objawienie, że zostanie założycielką Zgromadzenia i z całą gotowością i poddaniem się Woli Bożej czekała cierpliwie aż do 56 roku życia na urzeczywistnienie tej obietnicy. Niech ten szczegół jej życia dopomoże nam do poskromienia gorączkowości i sumiennego przygotowania się do prowadzenia dzieła, które nam Bóg zechce powierzyć”
Dyrektorium 1920, 37

mal. Pietro Rizieri Calcinardi (1834),
Wizja św. Anieli