Jak to było na początku...

Jutro - 2 lutego - będziemy obchodzić XIII Dzień Życia Konsekrowanego. Dla nas dzień szczególny. Na długo wcześniej dzień ten stał się szczególnym dniem, dniem nierozerwalnie związanym z konsekracją. Tego dnia w 1874r. Pan Bóg powołał naszą Wspólnotę do życia:


W 1873 r. Józefa Chudzyńska pod okiem o. Honorata Koźmińskiego odprawia ośmiodniowe rekolekcje. W czasie ich trwania przedstawia Ojcu „swoje zdecydowane postanowienie całkowitego poświęcenia się Bogu w pracy nauczycielskiej i wychowawczej wśród młodzieży żeńskiej oraz swoje pragnienie związania się ślubami zakonnymi”. O. Honorat podejmuje próbę utworzenia nowego zgromadzenia ukrytego przed światem i w tym celu kolejno zapoznaje z Józefą osoby o podobnych ideałach: Bogusławą Arndt, która niedawno odprawiając rekolekcje przed swoim zamążpójściem rozeznała powołanie zakonne, n.b. mieszkając w czasie tych rekolekcji u Józefy Chudzyńskiej i przyglądając się jej codziennej pracy wychowawczej; Antoniną Szumską – nauczycielką w szkole wiejskiej oraz Felicją Piotrowską.
W grudniu 1873 roku wszystkie cztery zamieszkują razem w Zakroczymiu naprzeciwko klasztoru i rozpoczynają próbę wspólnego życia. Dostają od Ojca przepisy życia i cel zgromadzenia, mianowicie: wychowanie, nauka dzieci i starszych dziewcząt poprzez pracę w szkołach, szkółkach, ochronkach, pracowniach, internatach.
Na początek zbierają kilkanaście dziewcząt i nauczają je w jednym z prywatnych domów. Dzięki bliskości kapucyńskiego klasztoru w swobodny sposób mogą korzystać z nabożeństw, nauk, spowiedzi i bardzo ścisłego kierunku O. Honorata. Po trzymiesięcznej próbie 2 lutego 1874 r. Józefa Chudzyńska, Bogusława Arndt i Antonina Szumska dokonują pierwszego aktu ofiarowania się na służbę Bożą. Zgromadzenie otrzymuje nazwę Córek Królowej Najświętszego Serca Jezusowego, przyjmuje regułę Trzeciego Zakonu Św. Franciszka a na jego przełożoną O. Honorat wyznacza Józefę Chudzyńską. Tak wspomina ten dzień nowa przełożona:czyniłyśmy go [akt ofiarowania] przed ołtarzykiem w małym pokoiku przy zamkniętych okiennicach, aby nas kto nie dojrzał, bo czasy były groźne a najgroźniejsze pod względem prześladowania religijnego a tem bardziej zakonnego. Tyle miałyśmy światła przy odmawianiu tego aktu ile go wpuszczały szpary od okiennic. Życie nasze było prawdziwie katakumbowe”.