1. Rodzinna wyprawa do Kazimierza Dolnego. Dzieci, siostry, wielkie walizki – po szczęśliwym


3. Ostatnia i pierwsza zarazem upalna niedziela lipca. Ustaliliśmy, że pojedziemy nad jezioro Dołgie – ma kilka miejsc biwakowych i jest mniej znane.
Pierwsze miejsce wybrał szwagier, ale rodzinie się nie spodobało.
Drugie miejsce wybrała siostra, ale było strasznie dużo ludzi.
Trzecie miejsce wybrała siostra, ale szwagrowi się nie spodobało.
Czwarte miejsce, wybrane spontanicznie przez większość wyprawy- nie dojechaliśmy, bo przekonałam, że będzie na pewno wielki tłok.
Piąte miejsce wybrał szwagier, ale zarosło olszyną.
Szóste miejsce, no cóż – wróciliśmy do pierwszego, które okazało się być najatrakcyjniejsze.
Z podziwem patrzyłam na szwagra, który mocno zaciskał ręce na kierownicy tak, że pobielały mu kostki.

4. Ustka. Tłum plażowiczów, słońce pali niemiłosiernie, woda jak zwykle lodowata. Lodowata dla dorosłych, ale niestety nie dla dzieci. Ciocia chodź – jest super, ekstra, fajnie!!! Ciocia chodź jest naprawdę ciepła woda tylko musisz zacząć oddychać i powtarzać „jest mi ciepło, jest mi ciepło” – przekrzykiwały huk fal dzieci. Cóż miałam zrobić, zaczęłam oddychać i powtarzać mantrę „jest mi ciepło” – zadziałało – ale tylko do pasa.
5. STOP! bo mogłabym tak bez końca.
Fotki: Wzgórze krzyży w Kazimierzu, mieszczanin z Torunia, pierwsze kroki na usteckiej plaży