Pamiętacie zapewne jak św. Franciszek doskonałe posłuszeństwo porównuje do trupa? Nieboszczykowi jest wszystko jedno w jakim znajduje się położeniu – kładą go tu – jest ok., sadzają tam – czemu nie! Jakoś nigdy nie pociągał mnie ten opis, bo zmiana położenia dopóki nie umrze się dla siebie, zawsze jest bolesna.
Pewna Posłanniczka bardzo długo szukała pracy. Zdesperowana „zaniosła” swoje C.V. do św. Józefa a on, znany jako świetny pośrednik, z zadania wywiązał się w stu procentach. Praca – taka jak chciała: wymiar godzin, stanowisko, finanse – wszystko się zgadzało. Ale cukierki z nieba sypały się tylko przez trzy miesiące, potem przeniesiono ją dokładnie tam gdzie nie chciała.
Gdy moja szefowa przesunęła mnie z liceum do gimnazjum płakałam przez dwa dni a przez następny rok nie miałam zamiaru godzić się z jej decyzją. Do tej pory po każdym trudnym dniu, wymachując pięścią w kierunku nieba, pytam - „dlaczego". Nic a nic nie przypominam nieboszczyka z franciszkowego opowiadania.
Zapewne każda z Posłanniczek mogłaby opisać swoją bolesną zmianę położenia i pewnie dlatego nasze Poprzedniczki za patronkę obrały św. Elżbietę, która miała ogromne doświadczenie w tej kwestii.
Święta Elżbieta uczy nas, jak godzić życie wewnętrzne z pewną swobodą na zewnątrz. Otoczona przepychem książęcego dworu, umiała praktykować ubóstwo ewangeliczne, wśród pochlebców i pochwał zachowała prawdziwą pokorę, pod strojami szat nosiła włosiennicę, a przy obficie zastawionym stole potrafiła być umartwioną.
W każdej okoliczności życia, czy to jako księżna Turyngii, czy potem jako uboga wdowa, umiała zachować się jak prawdziwa służebnica Boża. Zawsze zadowolona, uległa woli Bożej. Obracająca wszystko na chwałę swego Pana. Do niej uciekajmy się wśród trudnych okoliczności, a szczególnie przy zmianie położenia, która zaniepokoić nas może a nie odmówi nam swej pomocy. Dyrektorium 1920 r.