[Franciszek] z wielką tkliwością powiedział dla umocnienia małej gromadki, że wkrótce dzięki miłosierdziu Bożemu zakon rozwinie się i rozrośnie. Były to prorocze słowa. Nie trzeba było długo czekać, aby przyłączyli się inni i liczba ich wzrosła do dwunastu. Wówczas sługa Boży zdecydował się pójść z tą grupką prostych ludzi do Stolicy Apostolskiej, aby ukazany mu przez Pana „Sposób życia”, który w krótkich słowach spisał, został zatwierdzony przez najwyższą władzę Stolicy Świętej. Zabiegali o to pokornie i wytrwale.
Gdy więc, zgodnie z postanowieniem udał się wraz z towarzyszami w drogę, aby stanąć przed obliczem Najwyższego Kapłana, którym był wówczas Innocenty III, uprzedziła ich łaskawie moc i mądrość Boża, Chrystus bowiem przez specjalną wizję przysposobił swego Zastępcę, aby przyjął na audiencji proszącego biedaczynę i zgodził się na to, o co on będzie prosił. Biskup widział bowiem we śnie, że Bazylika Laterańska jest bliska zawalenia się; jednak pewien człowiek, skromny i niepokaźny, własnymi barkami podtrzymywał ją, chroniąc przed upadkiem. Skoro mądry papież zobaczył sługę Bożego, dostrzegł w nim również czystość duszy obdarzonej prostotą i pogardą świata, miłość do ubóstwa, stałość w podjętym postanowieniu, gorliwość zbawienia dusz i żar świętego entuzjazmu jego woli, powiedział: „Naprawdę, to jest ten, który dziełem i nauką Chrystusa podtrzyma Kościół”.
Następnie, okazując dotąd szczególną cześć wobec Franciszka i we wszystkim przychylając się do jego prośby, zatwierdził regułę, udzielił prawa głoszenia pokuty i spełnił wszystkie jego prośby, obiecując, że i później chętnie i szczodrze udzieli mu tego wszystkiego, o co poprosi.
(2B II,3-4)